przeprowadzka

wszystkich, którzy zawędrowali na niniejszą stronę informuję, że się wyprowadziłem i zapraszam na stronę: http://michalm.info.

proszę również o zaktualizowanie odpowiednich zakładek czy RSS-ów. pozdrawiam i do zobaczenia!


Etykiety: | 0 komentarze

edukacja seksualna w Polsce: nie jest lepiej. przykład: Łódź

nieoceniona feminoteka.pl informuje tutaj o kuriozalnej inicjatywie "edukacyjnej" dotyczącej projektu "Wychowanie do abstynencji", który od września będzie prawdopodobnie nauczany jako przedmiot w łódzkich szkołach.

celowo napisałem "kuriozalnej", bo o ile zgadzam się z tym, że podejmowanie współżycia seksualnego przez młodzież nie powinno z różnych względów następować zbyt wcześnie, to równocześnie uważam, że należy respektować to, że młodzież jednak współżycie podejmuje i należy jej przekazać pełną i rzetelną wiedzę na temat "co to jest seks i czym to się je".

tego typu inicjatywy, jak wyżej wspomniana, choć zapewne oparte na dobrych chęciach, charakteryzują się jednakowoż nieznajomością młodzieży i pobudek, którymi się kierują młodzi ludzie. jedną z nich jest przekora. oczywiście nie twierdzę, że cała młodzież bez wyjątku za punkt honoru stawia sobie sprzeciwianie się rodzicom i wychowawcom. co nie umniejsza potrzeby przekazywania kompleksowej i rzetelnej wiedzy dotyczącej tematów, z którymi młody człowiek może się zetknąć, przede wszystkim zaś zagrożeń i konsekwencji związanych z takim czy innym postępowaniem.

uprzedzając możliwe sprzeciwy co do mojego wywodu, bazujące na wypowiedziach różnych osób: nie wydaje mi się, żeby przekazywanie informacji było zachęcaniem do czegokolwiek. oczywiście wszystko zależy od tego, kto i w jaki sposób tą wiedzę przekazuje. ale skłaniałbym się tutaj ku zasadzie: lepiej zapobiegać niż leczyć.

można się zastanawiać, czy przyswojenie tak podstawowej wiedzy, jaką powyżej przywołałem, wymaga jakichś szczególnych kwalifikacji umysłowych. moim zdaniem: nie wymaga. więc tym bardziej dziwi postawa różnej maści specjalistów od wychowania młodzieży.

myślę, że najlepiej wypowiedziała się w tym dyskusji na forum na ten temat Aldi: "Takie zajęcia mają EDUKOWAĆ, pokazują przede wszystkim, że seks jest czymś normalnym, naturalnym, a jego efekty mogą być przeróżne...
Lepiej pokazać wszystkie ZA i PRZECIW, uwrażliwiać młodych ludzi, zaufać im i zdać się na ich decyzje (które i tak podejmą!), niż przekonywać tylko do abstynencji. Jeśli pokazuje się jedyną słuszną drogę zbuntują się przeciw temu." nic dodać, nic ująć.


gejowska ofensywa?

w poprzedniej notce odniosłem się do artykułu Jana Pospieszalskiego (zamieszczonego tutaj) i dzisiaj chciałbym temat rozwinąć.

autor "Warto rozmawiać" odwołuje się do listu Roberta Biedronia, zamieszczonej tutaj. dla mojej notki wypowiedź Biedronia nie jest istotna, więc się do niej nie odnoszę. oprócz polemiki autor pisze między innymi:

  • "O przyjemność bez konsekwencji, bez odpowiedzialności, bez zobowiązań. Natychmiastowe realizowanie zachcianek – seksualna przyjemność jako produkt, konsumpcja bez ograniczeń. Niechęć do wyrzeczeń, powściągania żądz, nienawiść do wstrzemięźliwości i panowania nad sobą. Aktywiści gejowscy nie chcą uznać, że seksualność to źródło rozkoszy, ale i problemów." - niby dlaczego wyżej wymienione cechy przypisywane są tylko homoseksualistom? bardzo daleko idące uproszczenie, w dodatku nieprawdziwe. oprócz tego zdaje się, że dla autora widocznie jest niemożliwe do pomyślenia, żeby dla geja jego seksualnością była problemem i ciężarem. a jednak się to zdarza, co więcej, taki człowiek może być przykładnym chrześcijaninem, zachowującym wstrzemięźliwość płciową. ale Pospieszalski wrzuca wszystkich do jednego worka i sprawa załatwiona.
  • "Historycy kultury, bibliści, antropolodzy dawno już zauważyli, że na tle dawnych kultur (...) naród izraelski ze swym Prawem był zupełnie wyjątkowy. Z koncepcją jedynego żywego Boga – prawodawcy stojącego na straży m.in. wierności małżeńskiej i piętnującego pożądliwość. A odstępstwo od Jedynego Boga – Jahwe – nazwane było nierządem. Chrześcijaństwo, kontynuując tę wizję, stworzyło znany nam model kultury, którego, chcąc nie chcąc, jesteśmy spadkobiercami i depozytariuszami. Opanowanie i skanalizowanie tej potężnej energii w rodzinie zapewniło naszej cywilizacji dynamiczny rozwój." - nie chcę być złośliwy, ale model kultury stworzony przez chrześcijaństwo, a przywołany przez autora stał się podobny do tego, co znamy obecnie, dopiero po pierwszej wojnie światowej. swoją drogą, on też nie jest doskonały, co można bez trudu zauważyć, więc nie przesadzałbym z jakąś gloryfikacją. zaś sformułowanie "naszej cywilizacji" jest błędne z naukowego punktu widzenia. powinno się raczej napisać "cywilizacji opartej na korzeniach judeochrześcijańskich" albo podobnie. niby drobiazg, ale psuje całe zdanie.

  • "Kariera tabletki antykoncepcyjnej, zamiast naturalnej metody obserwacji płodności, faszerowanie się przez miliony kobiet hormonami to przejaw nie tylko wygodnictwa. Wygląda na to, że panie dały sobie wmówić, iż lepiej wziąć rano tabletkę, bo nie wiadomo, z kim wieczorem wylądują w łóżku." - naprawdę rzadko się spotyka w mediach tak chamskie i obraźliwe wypowiedzi. mam dla wszystkich kobiet stosujących antykoncepcję hormonalną wiadomość: zdaniem pana Pospieszalskiego jesteście po prostu puszczalskie (przepraszam za wyrażenie). i nieważne jest, że procentowo pigułki są najskuteczniejszym środkiem antykoncepcyjnym, że teoretycznie może stosować je prawie każda kobieta (wyjąwszy wrodzone schorzenia i przeciwwskazania zdarzające się w przy każdym środku farmaceutycznym), że regulują miesiączkowanie i zmniejszają bolesne objawy z nim związane. nie, według Pospieszalskiego każda kobieta używająca pigułek antykoncepcyjnych ma zapewne jeden cel: przespać się z kimś, najlepiej każdego dnia z kim innym. ręce opadają, kiedy słucha się takich bzdur. Pospieszalski uważa także dziewczynki i dziewczęta za potencjalne puszczalskie, czemu daje wyraz w cytowanym poniżej zdaniu.
  • "To samo założenie tkwi w idei zaszczepienia całych roczników jedenastoletnich dziewczynek przeciw wirusowi raka szyjki macicy HPV. Przekonano bowiem rodziców, że ich córeczki o niczym innym nie marzą, tylko żeby zmieniać partnerów albo uprawiać seks grupowy." - czytając tego typu wypowiedzi zastanawiam się: czy redaktor Pospieszalski ma w domu komputer, czy umie go używać, czy słyszał o czymś takim, jak wyszukiwarka internetowa, czy zna określenie "następujące czynniki ryzyka" (czyli w domyśle: więcej niż jeden), wreszcie: czy zna pojęcie "uczciwość". gdyby zechciał się choć trochę wysilić, bez trudu mógłby sprawdzić na przykład tutaj, że czynnikami ryzyka zachorowania na raka szyki macicy są między innymi: palenie papierosów, przebyta radioterapia na okolicę miednicy małej, niedobór prowitaminy A, karotenoidów i witaminy C oraz obciążenie genetyczne (rak szyjki macicy w rodzinie). jednakże wymienione przeze mnie czynniki nie pasują do z góry założonej tezy, więc są oczywiście pominięte w przywołanym artykule. to się nazywa rzetelność dziennikarska... Sławomir Zagórski, szef działu nauki w GW, w tym komentarzu odnosi się do artykułu Pospieszalskiego, podpierając się danymi statystycznymi, więc obiektywnie - polecam lekturę.
  • "Antykoncepcja, lateksowa propaganda i tzw. profilaktyka chorób przenoszonych drogą płciową – owszem zabezpiecza, ale w pierwszej kolejności przynosi gigantyczne zyski koncernom." - czy autorowi się to podoba, czy nie, stosowanie antykoncepcji oraz środków farmaceutycznych zabezpieczających przed chorobami przenoszonymi drogą płciową przynosi komuś zyski. gdyby ktoś nie wiedział, żyjemy w świecie, w którym wieloma aspektami rządzi pieniądz i chęć zysku. zdaje się, że to się nazywa rentowność. nie trzeba posiadać doktoratu z zakresu ekonomii, żeby stwierdzić, że przedsiębiorstwo, które zainwestowało określoną sumę w prace badawczo-rozwojowe będzie oczekiwało zwrotu z tej inwestycji. jeśli Pospieszalskiemu przeszkadza wszechwładza korporacji, niech się zajmie walką z nimi, zamiast pleść bzdury na temat rzeczy, o których ma raczej słabe pojęcie. swoją drogą ogromna liczba użytecznych wynalazków stosowanych na co dzień przez wszystkich została najpierw przetestowana przez wojsko. i co? i nikomu to jakoś nie przeszkadza, bo tak zwana ludzkość może z tego korzystać. choć bynajmniej nie wszyscy darzą wojsko sympatią.
myślę, że redaktorowi Pospieszalskiemu przydałoby przed napisaniem kolejnego równie "światłego" artykułu sprawdzenie faktów, o których ma zamiar pisać oraz wyobrażenie sobie hipotetycznej sytuacji: mój syn/córka jest gejem/lesbijką - czy napisałbym to samo i tak samo?

za akapit dotyczący tabletki antykoncepcyjnej i szczepień przeciw zakażeniu wirusem raka szyjki macicy Pospieszalski powiniem zostać zgłoszony do tytułu "Szowinista Roku" przyznawanego przez "Wysokie Obcasy" wraz tytułem "Kobiety Roku". natomiast ode mnie prywatnie otrzymuje tytuł "Cham Roku" za powyższą wypowiedź.


rewolucja homoseksualna?

kiedyś napisałem: "Dziennik to ścierwo". dzisiaj podobnie mógłbym napisać o "Rzeczypospolitej". z tym, że może nie ścierwo, ale szambo, z którego wylewa się śmierdząca zawartość.

taką reakcję z mojej strony spowodowały dwa artykuły zamieszczone w tymże dzienniku. autorami tych artykułów są Tomasz P. Terlikowski i Jan Pospieszalski. cała sprawa zaczęła się od artykułu Terlikowskiego, zamieszczonego tutaj. ograniczę się do najlepszych "kwiatków" z tego artykułu.

autor pisze między innymi:
  • "Analiza sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów musi prowadzić do wniosku, że celem jest zburzenie cywilizacji zachodniej zbudowanej na normach i wartościach judeochrześcijańskich, a także na pełnej akceptacji i ochronie rodziny." - a skąd przeświadczenie, że musi prowadzić? poza tym jeśli cywilizacja zachodnia tak chroni rodzinę, to skąd się bierze tyle rozwodów, patologii, przemocy w rodzinie? interesującą sprawą jest na przykład rosnący przyrost naturalny w świeckiej Francji. może kwestia leży w odpowiednim ustawodawstwie, które równocześnie dopuszcza legalizację związków partnerskich, także jednopłciowych.
  • (dotyczy słowa: gej) - "Przeciwnie – zakłada bardzo konkretne poglądy moralne, czyli uznanie, że homo-, bi- i heteroseksualizm są tak samo uprawnionym sposobem uprawiania seksu i budowania relacji. Wniosek z tego założenia może zaś być tylko jeden: nie ma powodów, by jedną z tych orientacji uznawać za lepszą czy bardziej pożądaną od innych." - ależ dokładnie tak jest. przyjmując za autorem ograniczenie się do tych dwóch kwestii, wszystkie orientacje seksualne są tak samo uprawione, jeśli chodzi o budowanie relacji czy uprawianie seksu. natomiast to, czy ich praktykowanie jest zgodne z wiarą czy systemem wartości wyznawanym przez daną osobę, jest zupełnie inną sprawą. kwestia zaś normalności przywodzi na myśl powiedzenie psychiatryczno-psychologiczne: "Nie ma ludzi normalnych, są tylko nieprzebadani". zaś akceptowalność jest kwestią pewnej umowy społecznej zakładającej, że akceptowalne jest to, co nie narusza wolności i godności drugiej osoby. przy tej okazji przypominam, że mówię o relacji dwóch dorosłych osób, a więc osób (upraszczając) mogących stanowić samodzielnie o sobie.
  • "Jeśli godzimy się na uznanie, że prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunkach dwóch partnerów, a jedynym celem jest zadowolenie uczestników tej relacji, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską." - widzę tutaj krzywdzące założenie, że jedynym celem relacji homoseksualnej jest dostarczanie zadowolenia uczestnikom, co według autora automatycznie jest sprzeczne z dochowaniem wierności partnerowi. ponadto autor obraża w tym momencie również pary heteroseksualne, które świadomie nie chcą mieć dzieci. one zapewne też są przez autora uznani za gorszą kategorię.
dla wyrobienia sobie lepszej opinii na temat przywołanego przeze mnie artykułu Terlikowskiego gorąco polecam zapoznanie się z odpowiedzią Kazimierza Bema i Jarosława Makowskiego zamieszczoną tutaj. autorzy dysponują fachową wiedzą historyczno-teologiczną i dokonują naukowej analizy "rewelacji" zamieszczonych w Rzeczypospolitej (właściwie powinienem napisać: "bełkotu urągającego inteligencji czytelników").

zapewne Terlikowski nie czyta mojego bloga, ale chciałbym tą drogą złożyć mu serdeczne podziękowanie za to, że nie wpadł mu do głowy pomysł zostania księdzem albo wstąpienia do jakiegoś zakonu "nauczającego (takiego jak na przykład dominikanie, jezuici czy redemptoryści). aktualnie brednie wygłaszane przez niego jako "dziennikarza" są przede wszystkim kojarzone z jego nazwiskiem czy gazetą drukującą jego artykuły, ale na szczęście nie są automatycznie kojarzone z nauczaniem Kościoła, do którego należę. nie ukrywam, że jest mi bardzo przykro, kiedy jeden z moich braci (hmmm...) pisze coś takiego, w dodatku powołując się na Pismo Święte.

myślę, że najlepiej wyrazi moje odczucia zdanie z przywołanego przeze mnie artykułu z GW: "Zapytajmy na koniec: czy dla chrześcijaństwa i nauczania Mistrza z Nazaretu może być większa szkoda niż ta, gdy pod jego sztandarem i w jego imię odziera się ludzi z godności i poniża?"

P. S.
z niektórymi kwestiami przytoczonymi przez Terlikowskiego się zgadzam, co jednakże nie przesłania mi tego, że styl i język, jakim napisany jest jego artykuł, są niedopuszczalne.


dymisja pani minister

jak wiadomo, minister Agnieszka Chłoń-Domińczak złożyła dymisję, która została przyjęta przez premiera Donalda Tuska. ta z pozoru banalna informacja nie jest zwykłą informacją. jest kolejnym dowodem na nieudolność aktualnego rządu oraz na to, że dla premiera Tuska nie jest ważne państwo, ale posada premiera jako dobry start do ubiegania się o prezydenturę w 201o roku.

GW w tym artykule informuje o powodach odejścia pani minister. po jej wypowiedziach widać, że jest kobietą z klasą, w przeciwieństwie do większości polityków. do tego nie jest związana z żadną partią i pomimo stosunkowo młodego wieku jest wysokiej klasy fachowcem. ale jak widać, komuś było to nie w smak, więc po powrocie z urlopu macierzyńskiego pani minister odebrano większość kompetencji oraz najważniejsze zadanie - dokończenie zmian w systemie emerytalnym. więcej o pani minister można przeczytać tutaj.

symptomatyczny tytuł swojego komentarza dała Dominika Wielowieyska: "Tak się buduje Polskę 2030." polecam lekturze szczególnie trzeci i czwarty akapit. zwłaszcza w czwartym akapicie widać prawdę o Polakach...


Etykiety: | 0 komentarze

jeszcze o narkotykach

Jan Smoleński w artykule zamieszczonym tutaj dokonuje trafnej analizy bzdurnego komentarza Piotra Gabryela zamieszczonego tutaj. trzeba przyznać, że robi to wyśmienicie.

już pierwsze zdanie znamionuje dużą klasę i dystans "Staram się nie kojarzyć automatycznie prawicowców z demagogią i ideologiczną odpornością na fakty, cóż jednak począć, gdy argumentów przeciw mojej dobrej woli dostarczają mi sami prawicowcy?" ;-)

Gabryel powołuje się w swoim komentarzu na politykę Rudolpha Giulianiego, burmistrza Nowego Jorku, pod którego rządami spadła przestępczość. jednakże, jak pisze Smoleński, nie ma dowodów na to, że spadek przestępczości był wynikiem polityki Giulianiego, a nie na przykład częścią ogólnego trendu. poza tym oprócz samego spadku przestępczości ważny jest również wizerunek policji w społeczeństwie. wzrost o 60 % ilości skarg na działania policji chyba nie świadczy o poprawie tego wizerunku.

nie chcę zanudzać szanownych czytelników, więc odniosę się tylko do zdań, które wydały mi się ważne:
  • "Powiedzmy sobie wprost: absurdem jest twierdzenie, że od dzieciaka ze skrętem lub bezdomnego narkomana trafi się do bossa wielkiego gangu przemytników lub producentów narkotyków." - zgadzam się w zupełności. wystarczy obejrzeć dowolny dobrze zrobiony film dotyczący tematyki handlu narkotykami, żeby się dowiedzieć, że do handlarzy można dotrzeć pracą operacyjną, a nie kontrolowaniem dzieciaków czy imprezowiczów.
  • "A funkcjonariusze patrolujący nasze ulice nie powinni się kojarzyć wszystkim nastolatkom z upokarzającym rytuałem wywracania kieszeni, bo w tych kieszeniach nie znajdziemy adresu szefa grupy przestępczej." - również zgoda. młodzież nie nabierze szacunku do policji w ten sposób. a jak nie będzie szanować policji w młodym wieku, to w wieku dojrzałym trudno, żeby szanowała państwo, którego policja jest funkcjonariuszem.
  • "I jeszcze banał, który niestety w tym kontekście trzeba powtórzyć: narkomania to choroba, karami chorego się nie wyleczy." - komentarz zbędny.
  • "...warto jeszcze zadać sobie takie pytanie: co gorzej wpłynie na kręgosłup moralny młodego człowieka – skręt, czy odsiadka z regularnymi gangsterami?" - odpowiedź nasuwa się sama...


polityka narkotykowa

z okazji Międzynarodowego Dnia Solidarności z Osobami Uzależnionymi od Narkotyków GW zajęła się tematem uzależnień, inicjując akcję "My, narkopolacy" (więcej tutaj). bardzo dobrze, że ktoś się tym tematem zajmuje w sposób profesjonalny (opinie ekspertów, próba zmiany mentalności społeczeństwa).

nie zamierzam się wymądrzać na temat uzależnień, bo się na tym kompletnie nie znam, natomiast przemawia do mnie tytuł debaty zorganizowanej pod patronatem GW: "Wojna z narkotykami nie może być wojną z ludźmi". wielu ludzi (szczególnie polityków) głosząc hasła walki z narkotykami zapomina, że w tym wszystkim najważniejszy jest człowiek. zagubiony, słaby, bezradny, potrzebujący naszej pomocy. zamiast której często otrzymuje tylko kolejną ustawę, która owszem, proponuje karanie, ale nie proponuje skutecznego powrotu do społeczeństwa w przypadku wykazania takiej chęci przez osobą uzależnioną.

skoro o skuteczności (lub jej braku) konkretnego prawodawstwa i sposobów leczenia wypowiadają się osoby zajmujące się tym na co dzień lub mające osobiste doświadczenia z uzależnieniem, zasadnym jest przysłuchanie się temu, co mówią.

a mówią między innymi, że:
  • powinna nastapić dekryminalizacja posiadania niektórych narkotyków i wprowadzenie surowych kar dla sprzedających (prof. Wiktor Osiatyński, dr Marek Balicki, Kajetan Dubiel),
  • brak wiarygodności i oparcia na aktualnych badaniach obniża działania prewencyjne; choćby ze względu na przesłanki finansowe opłaca się prowadzić programy substytucyjne (Katarzyna Malinowska-Sempruch),
  • ze względu na obowiązujące prawo pewna działalność (programy redukcji szkód) jest bardzo utrudniona czy wręcz niemożliwa (Grzegorz Wodowski).
pełen zapis debaty znajduje się tutaj.

Krytyka Polityczna wydała książkę pod tytułem "Polityka narkotykowa". sądząc po tytule (narkotykowa, nie antynarkotykowa) i spisie treści, jest tam opisana polityka państwa nakierowana nie raczej na karanie, ale na powrót do społeczeństwa ludzi uzależnionych, a sam problem potraktowany jest kompleksowo, nie tylko jako kwestia kryminalna (skądinąd bardzo medialna, ale nie dająca oglądu całości).

w zajawce książki zamieszczonej tutaj redakcja KP pisze: "Obok krótkiej historii narkomanii w Polsce czytelnik znajdzie tu m. in. przegląd metod i instrumentów polityki antynarkotykowej stosowanych w Europie, diagnozę czarnego rynku w naszym kraju, analizę obowiązujących regulacji prawnych i krytyczny zarys klasowych uwarunkowań problemu. Przedstawiamy też konkretne propozycje działań dla polskich polityków i terapeutów."

Sławomir Sierakowski i Katarzyna Malinowska - Sempruch na łamach KP stawiają niewesołą diagnozę dotyczącą stosunku naszego państwa do problemu środków psychoaktywnych. wynika z niej między innymi, że:
  • polityka państwowa prowadzona jest źle, bo jest "niezwykle represywna" w stosunku do osób zażywających,
  • "Statystyki sądowe w ostatnich latach wskazują drastyczny wzrost skazań za posiadanie niewielkich ilości substancji zakazanych, bardzo niewiele za to poprawiła się wykrywalność produkcji i hurtowego handlu", co jest znamienne jeśli chodzi o skuteczność działań policji,
  • "NFZ wydaje miliony złotych na tzw. leczenie abstynencyjne, na temat którego nie ma u nas badań naukowych!", co z kolei stawia pod znakiem zapytania sensowność działań medycznych związanych z leczeniem,
  • "Przez ponad dziesięć lat od rozpoczęcia terapii substytucyjnej w Polsce nieudolne i moralizatorskie zarazem państwo nie potrafi zagwarantować wszystkim równego dostępu do skutecznego leczenia." - no tak, cały czas są przecież ważniejsze sprawy do załatwienia. w międzyczasie niektóry umrą, robiąc państwu przysługę,
  • "Doświadczenia innych krajów wskazują, że wsadzanie użytkowników do więzień nie zmniejsza ani popytu, ani dostępności substancji psychoaktywnych. Generuje za to społeczne koszty: utrudnia leczenie uzależnionych, a zdrowych (np. „imprezowych” palaczy marihuany) spycha w objęcia kryminalnego podziemia." - ale po co Polska ma korzystać z doświadczeń innych krajów, przecież jesteśmy najmądrzejsi.
w ogóle K. Malinowska - Sempruch zrobiła na mnie duże wrażenie, kiedy przeczytałem wywiad z nią zamieszczony w Wysokich Obcasach. moim zdaniem jest ona duchowym dzieckiem Jacka Kuronia. gdyby więcej ludzi z jej podejściem do służby publicznej działało w Polsce, nasz kraj wyglądałby inaczej. oczywiście potrzeba również zmiany prawa, bo wierzę, że wielu ludzi bezinteresownie działających na rzecz innych w naszym kraju jest, tylko machina biurokratyczna i przepisy im nie pozwalają na rozwinięcie skrzydeł.


parę uwag po Kongresie Kobiet

najpierw podaję do wiadomości list napisany przez Wiktora Osiatyńskiego pod znamiennym tytułem: "A czy ty jesteś feministą?". odpowiadam: "tak, jestem." i nie wstydzę się tego, a nawet jestem z tego dumny. jak napisała malgo na forum feminoteki.pl, cytując Susan Sontag: "Każdy rozsądny człowiek jest feministą/ką". wiele w tym prawdy.

szczególnie poruszająca jest laudacja wygłoszona przez Kazimierę Szczukę na cześć Henryki Krzywonos-Strycharskiej, ogłoszonej Polką dwudziestolecia (1989-2009). bardzo ważne jest, że postać tego formatu została wreszcie doceniona, a wraz z nią tysiące kobiet, które współtworzyły "Solidarność". nie były one dotychczas wspominane przy żadnych obchodach rocznicowych, a ich prawa zostały pomijane podczas przemian ustrojowych. to one wykonywały niewdzięczną pracę "na zapleczu", to one przewoziły bibułę w dziecinnych wózkach, to one oprócz obowiązków zawodowych i domowych znajdowały czas, aby działać w opozycji. im i pani Henryce należy się wielki szacunek za ich bezinteresowną, pełną poświęceń i wyrzeczeń profesjonalną pracę na rzecz demokratycznej i obywatelskiej Polski.

bardzo ważne dla zdania sobie sprawy z zadań stojących przed kobietami w kwestii walki o ich i nie tylko ich prawa było wystąpienie dr Agnieszki Graff. nic dodać, nic ująć. mądre, wyważone, prawdziwe. oby jak najszybciej się ziściły postulaty tam zawarte.

bardzo ciekawy jest tekst Jana Smoleńskiego z Krytyki Politycznej (syna Pawła Smoleńskiego z GW?), dostępny tutaj, a będący relacją z panelu dyskusyjnego zatytułowanego "Kobiety i związki zawodowe – kobieta w walce o prawa pracownicze". autor między innymi wypowiada takie słowa, dla mnie bardzo znamienne: "Związkowczynie mówiły jednym językiem – językiem solidarności pracowniczej i solidarności kobiecej, solidarności grup opresjonowanych" i "Neoliberalny kapitalizm jest z gruntu patriarchalny, wyzyskuje pracowników, a wśród nich – kobiety najbardziej." swoją drogą ciekawe, gdzie ten Jan Smoleński taki mądry nagle wyrósł... nieistotne, czy jest synem Pawła Smoleńskiego, czy nie, na pewno rodzice są z niego dumni, a Krytyka Polityczna ma dużą pociechę ;-)

na koniec pozostaje mieć nadzieję, że Biuro Kongresu Kobiet, o którym mowa tutaj, będzie działało prężnie, odważnie i skutecznie na rzecz wszystkich kobiet w Polsce. czego kobietom, sobie i Polsce życzę. powodzenia!

jakby ktoś chciał jeszcze poczytać, to Rita Suszek zamieściła swoją relację z Kongresu Kobiet.


o rodzeniu i posiadaniu dzieci

tutaj jest ciekawy artykuł na temat odszkodowania zasądzonego dla matki 9-letniego Szymona. dziecko wskutek ewidentnego błędu lekarzy i ich opieszałości urodziło się kalekie.

uważam, że te pieniądze powinny być wypłacane nie z kasy szpitala, który i tak jest zadłużony (swoją drogą polisy nie wykupili, czy jak?), ale z kieszeni lekarzy, którzy do tego dopuścili. może to nauczyłoby jednego z drugim rozumu i odpowiedzialności za swoje postępowanie. nie mają? niech wezmą kredyt, sprzedadzą mieszkanie, dom, samochód albo nerkę, ale niech poniosą konsekwencje swoich błędów.

nie przepadam za USA, ale tam jest to elegancko załatwione. spartoliłeś coś - płacisz. chyba, że masz polisę, wtedy płaci towarzystwo ubezpieczeniowe. ale ty za to płacisz składki. proste. podobnie powinno być w przypadku badań prenatalnych i odszkodowań z tytułu tak zwanego "złego urodzenia" (wiem, sformułowanie nieszczególne), choć tu jest sprawa dużo bardziej zagmatwana ze względu na samą materię. ale mechanizm odpowiedzialności powinien być ten sam.

w pewnym sensie powiązany z poruszoną przeze mnie tematyką jest artykuł zamieszczony tutaj. widać z niego jasno, że porządną politykę prorodzinną można prowadzić nawet w kraju o nie aż tak dużej zamożności, doświadczonym również przez rządy komunistyczne, w kraju będącym nieomal europejskim synonimem biedy i ubóstwa. mianowicie w Rumunii. świadomie używam przerysowanych określeń, aby pokazać, że nie trzeba być Szwecją czy Francją, żeby zadbać o wzrost przyrostu naturalnego i zapobiec gwałtownemu zestarzeniu się społeczeństwa, a co za tym idzie, załamaniu gospodarczemu w przyszłości.

trzeba tylko chcieć o tym pomyśleć, chcieć się tym zająć, odłożyć na bok różnice światopoglądowe i prywatne animozje, zaprzestać małych wojenek i wykorzystywania ważnych spraw do zwiększania słupków w sondażach. trzeba chcieć pomyśleć o przyszłości nie tylko w horyzoncie najbliższych wyborów, ale w horyzoncie przyszłości swoich dzieci i wnuków. jak widać, w Rumunii są mądrzejsi politycy niż w Polsce, przynajmniej w tej kwestii, która last but not least jest kwestią dotyczącą przyszłości całego narodu, a więc w pewnym sensie sprawdzianem patriotyzmu.

a co mamy w Polsce w ramach tak zwanej polityki polityki prorodzinnej?
oto, co mamy:
  • becikowe (ale tylko dla kobiet chodzących do lekarza i mogących swoje wizyty udokumentować),
  • debilny pomysł rejestracji ciężarnych kobiet, z którego się na szczęście wycofano (podobna ewidencja była w Rumunii pod rządami Ceausescu),
  • deklaracje polityków o pomocy matkom z jednej strony, a z drugiej zamykanie żłobków i przedszkoli,
  • z jednej strony kodeks pracy, który nie pozwala zwolnić kobiety będącej w ciąży czy na urlopie macierzyńskim/wychowawczym, a z drugiej strony pracodawców, którzy większość kobiet wracających do pracy natychmiast zwalniają,
  • brak tradycji wykonywania przez kobiety wychowujące małe dzieci niektórych prac w domu, na pół etatu, przez parę dni w tygodniu. tradycji na zgniłym i zepsutym Zachodzie bardzo popularnej. ale przecież co się będzie Polska dobrymi rozwiązaniami inspirować. lepiej wymyślać koło od nowa...
  • traktowanie matek z dzieckiem jak osoby nieomal upośledzone i tworzenie swoistych gett,
  • zamykanie przestrzeni publicznej dla kobiety z wózkiem poprzez bariery architektoniczne (fundacja MaMa wie duuużo na ten temat),
...i inne przykłady "mądrych" rozwiązań.

i dziwić się, że w Polsce spada przyrost naturalny. a ja się zapytam: a jak ma rosnąć, skoro posiadanie dziecka wiąże się z tyloma problemami. nie mówię o posiadaniu dzieci (więcej niż 1), które graniczy z heroizmem ze względów "organizacyjnych", że nie wspomnę o kłopotach innego rodzaju.


5 lat bez Jacka Kuronia...

dzisiaj mija piąta rocznica śmierci Jacka Kuronia. nie zamierzam podejmować choćby próby oceny jego dokonań dla Polski, jednakże chociażby za te parę rzeczy wymienionych niżej przez mnie należy mu się cześć i chwała, co podkreślam z całą stanowczością.

a mianowicie za:
  • bezinteresowną służbę Polsce,
  • rzadką w dzisiejszych czasach umiejętność przyznania się do błędów
  • zmianę poglądów popartą głęboką refleksją, a nie doraźnymi korzyściami,
  • umiejętność przekucia w czyn głoszonych przez siebie idei,
  • nieustanną chęć pomagania bliźnim, bez względu na cenę,
  • orędownictwo przebaczania i pojednania,
  • a przede wszystkim za wielkie, wielkie serce otwarte dla każdego
należą Mu się dobre myśli, dobre wspomnienia, dobra pamięć.

wiem na pewno, że ludzi tego formatu jest w Polsce niewielu. tym bardziej należy upamiętniać jego dokonania i wprowadzać w czyn jego ideały.

P. S.
tutaj są artykuły w GW poświęcone Jackowi. tutaj jest tekst, który ukazał się w GW po Jego śmierci. a tutaj jest strona internetowa Uniwersytetu Powszechnego w Teremiskach, który Jacek założył ze swoją żoną Danutą i który uczy młodych ludzi tych wartości, które głosił przez całe życie Jacek Kuroń. warto przekazać tam 1% swojego podatku.


kłopoty z lefebrystami się nie skończyły

tutaj jest informacja o tym, co zamierzają nasi kochani bracia w wierze, czyli na łono Kościoła przywróceni przez Benedykta XVI lefebryści. kiedyś już zdarzyło mi się pisać na ten temat, konkretnie w tym miejscu.

widać jasno, że miałem rację, wyrażając swoje wątpliwości co do sensowności inicjatywy, z którą wyszedł papież. jak widać, suspendowani biskupi ani myślą się podporządkować nawet nie tyle władzy Watykanu, co obowiązującym przepisom KPK.

jeśli zajdzie konieczność ponownej ekskomuniki, Kościół straci wiarygodność w oczach wielu ludzi ze względu na brak konsekwentości w swoim postępowaniu. mówię tutaj o ekskomunice nakładanej z mocy ustawy automatycznie, a nie wydawanej decyzją papieża (por. definicja w wikipedii).

zasmuca mnie ta cała sprawa tym bardziej, że:
  • kwestia lefebrystów nie wydarzyła się wczoraj,
  • papież ich zna osobiście i wie, czego się można po nich spodziewać,
  • papież ma doradców, którzy chyba mu niespecjalnie pomagają w pełnieniu tej odpowiedzialnej posługi.
EDIT:
takie małe a propos: tutaj.


Etykiety: | 1 komentarze

po wyborach do europarlamentu

tylko jedno zdanie komentarza: demokracja, w której obywatele lekceważą wybory, jest demokracją parszywą (Anna Delick w tym artykule).


Etykiety: | 0 komentarze

Selector Festival profanacją?

dawno nie czytałem o podobnym idiotyzmie, jak zamieszczony w tym artykule pomysł niejakiego Stanisława Markowskiego. nie napiszę "nigdy nie czytałem", bo ludzka głupota jest nieskończona i mógłbym kogoś nieuprzejmie pominąć ;-)

mianowicie pan Markowski jest oburzony organizowaniem na krakowskich Błoniach Selector Festivalu, którego jeden dzień odbywa się akurat w 30 rocznicę pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. cóż, tak się składa, że krakowskie Błonia są świetnym miejscem do organizowania imprez masowych takich, jak festiwale, koncerty, zloty czy wreszcie pielgrzymki papieskie. dlaczego? ano dlatego, że jest tam dużo miejsca, zieleni i niedaleko stamtąd do Krakowa. a to, że festiwal odbywa się akurat w 30 rocznicę papieskiej pielgrzymki? cóż, trudno. tak się złożyło.

pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien bardzo niepokojący fakt. mianowicie pomysłodawca tego pomysłu posługuje się wyrażeniami, które określiłbym jako dzieląco-zawłaszczające: "wróg Kościoła", "plugawić święte miejsca", "haniebna decyzja". poziom merytoryczny tego typu wypowiedzi oraz ich odniesienie do chrześcijaństwa, które określa się jako religia oparta na miłości bliźniego, pozostawiam ocenie czytelników.

właściwie trudno się dziwić podobnym wypowiedziom, skoro od 1991 roku pewna rozgłośnia radiowa z pięknego miasta Torunia zatruwa umysły Polaków i uczy ich nienawiści i ksenofobii. wzór stosowania wszelkich socjotechnik i manipulowania - rewelacyjny, faktycznie jest się od kogo uczyć. a transmisja mszy świętej i modlitwa na antenie? owszem, jest, ale wydaje się być listkiem figowym, żeby można było nazwać rozgłośnię "katolicką" i uzyskać aprobatę hierarchów Kościoła.

pan Markowski wykazuje się niewiedzą (głupotą?), jeśli chodzi o charakter imprezy: Selector Festival nie jest festiwalem muzyki "techno". oczywiście nie każdy musi znać się na muzyce, ale sprawdzenie czegoś w internecie albo w jakiejkolwiek lokalnej gazecie o charakterze informacyjnym pozwoliłoby temu panu na uniknięcie dość kompromitującej wpadki.

zaś pomysł nazwania Błoni imieniem Jana Pawła II jest kuriozalny pod każdym względem i aż się ciśną na usta pytania: a może jeszcze pomnik postawimy? może wartę honorową, jak na Placu Nieznanego Żołnierza w Warszawie? może maszt z flagą? w sumie politykom centroprawicowm mógłby się ten pomysł spodobać, mieliby się gdzie lansować z kwiatami i modlitwami przed kamerami i mikrofonami. a słupki popularności rosną... tylko w takim razie "co z tą Polską?"


EDIT:
tutaj jest wypowiedź innego "zorientowanego" w temacie. gratulacje.


kwoty i parytety

tutaj jest notka z feminoteka.pl dotycząca konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Gospodarki i Europejską Unię Kobiet pt. "Unia jest kobietą".

jaka jest reprezentacja kobiet w życiu publicznym, a w szczególności w różnego rodzaju władzach, każdy widzi. jest gorzej niż źle: w Sejmie kobiety stanowią tylko 20%, w Senacie zaledwie 8%, a w rządzie 26%. w Europie nie jest dużo lepiej: odsetek kobiet-ministrów wynosi średnio blisko 29 %, a kobiet-parlamentarzystek - około 22% (w Parlamencie Europejskim - 31%), podczas gdy zalecane minimum to 40%. to dramatycznie mało, biorąc pod uwagę fakt, że kobiety liczebnie stanowią mniej więcej 50% społeczeństwa polskiego i europejskiego.

oczywiście większość uczestników konferencji była zgodna co do tego, że kobiety powinny mieć proporcjonalną reprezentację. różniło ich jedynie proponowane rozwiązania tego problemu. profesor Jerzy Buzek popiera rozwiązanie proponowane między innymi przez profesor Magdalenę Środę (i popierane przez znakomitą większość feministek): walka ze stereotypami i edukacja od najmłodszych lat oraz parytety. natomiast dyżurny mizogin PO, poseł Jarosław Gowin uważa, że: "równe szanse i uczciwe traktowanie zapewni kobietom równy dostęp do najwyższych stanowisk, a domaganie się kwot jest dyskryminujące dla kobiet". chętnie usłyszałbym od pana posła w jakiż to sposób domaganie się kwot może być dyskryminujące dla kobiet, bo nie bardzo rozumiem. chciałbym też wiedzieć co ma na myśli mówiąc "równe szanse i uczciwe traktowanie". ale chodzi mi o konkrety, a nie partyjne pierdu-pierdu. bo jak mówią: dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

z ciekawostek: minister Elżbieta Radziszewska popisała się błyskotliwym bon motem: "Kto nie widzi kobiet, ten traci".


Etykiety: | 0 komentarze

proszę Państwa...

...20 lat temu, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm ;-)


Etykiety: | 0 komentarze

kolejny dogmat maryjny?

tutaj jest wzmianka o możliwości ogłoszenia kolejnego dogmatu maryjnego. na razie jest to bardziej w sferze domysłów i przypuszczeń, więc nic pewnego.

po przeczytaniu tego artykułu zadałem sobie krótkie pytanie, może nie do końca stosowne: "WTF?" po co to komu? jeśli rzeczywiście stałoby się to faktem, moim zdaniem będzie to bardzo duży krok w tył, jeśli chodzi o dialog ekumeniczny z chrześcijanami innych wyznań, nie wspominając o dialogu z niechrześcijanami. co zresztą nie dziwi za pontyfikatu Benedykta XVI, który na tym polu raczej się nie napracował, a na zmianę sytuacji się nie zanosi, jak widać.

abstrahuję w tym momencie od tego, że dla mnie cały kult maryjny jest lekkim odjazdem. a jeszcze teraz ten dogmat... coraz bardziej abstrakcyjne się to chrześcijaństwo robi dla mnie. hmm...


Etykiety: | 3 komentarze

"Kompasik" w każdej szkole? oby...

feminoteka.pl informuje, że Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli wydał "Kompasik" - podręcznik Rady Europy o tym, jak uczyć dzieci o prawach człowieka (info tutaj).

mając w pamięci wycofanie podręcznika dla starszych dzieci - "Kompasu" ze szkół przez Romana Giertycha tudzież zwolnienie Mirosława Sielatyckiego, który go wydał, pozostaje mieć nadzieję, że losy "Kompasika" potoczą się inaczej. co prawda PO też nie jest idealna, jeśli chodzi o politykę równościową, ale i tak jest nieporównywalnie lepsza od PiS-u, pod którego rządami tej polityki w ogóle nie było. nadzieję na lepsze losy "Kompasika" pozwala żywić fakt napisania wstępu przez obecną minister edukacji - Katarzyna Hall oraz to, że Polska jest pierwszym krajem europejskim, w którym podręcznik został przetłumaczony i wydany.


z okazji Dnia Matki

w poprzednim wpisie pisałem o krótkowzroczności polityków i kandydatów na stanowiska publiczne. oto jeden z przykładów. profesor Magdalena Środa w jednym ze swoich genialnych felietonów opisuje, jak to jest fajnie być matką w Polsce. zresztą nie tylko matką, po prostu kobietą. felieton ów znajduje się tutaj.

przyznam się, że kiedy go czytałem, naprawdę zjeżyły mi się włosy na głowie. i ogarnęła mnie trwoga, że sprawy tak ważne dla swojej przyszłości państwo ma w głębokim poważaniu, nazywając rzecz delikatnie. przerażająca jest głupota i cynizm polityków, którzy w imię wyższych słupków w sondażach, przekonania o własnej nieomylności i wyższości własnych poglądów uważają, że wolno im forsować rozwiązania sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, bezużyteczne i krzywdzące dla kobiet.

oczywiście politycy, jak większość ludzi, zakładają złą wolę adresatów tworzonego przez nich prawa. bo nieporównywalnie łatwiej tworzyć prawo oparte na zakazach, karach i abstrakcjach, niż prawo wspierające inicjatywy, pomagające i oparte na zdrowym rozsądku i konkretach.

na szczęście istnieje ktoś taki, jak profesor M. Środa, która przywraca nadzieję na to, że jednak istnieją w przestrzeni publicznej osoby, które stanowią obietnicę tworzenia dobrego prawa i tego, że głos oddany na nie w wyborach nie będzie głosem straconym, ale będzie dobrą inwestycją na najbliższą kadencję.


perypetie z Kościelną Komisją Majątkową

tutaj Katarzyna Wiśniewska wypowiada się w ostrych słowach na temat Kościelnej Komisji Majątkowej. zgadzam się z jej opinią w 100 %. uważam, że żadna grupa społeczna nie powinna być w faworyzowana, niezależnie od tego, czego to faworyzowanie miałoby dotyczyć. oczywiście wszyscy odróżniają faworyzowanie od emancypacji, prawda?

postawa Kościoła jest tym bardziej gorsząca, że często odzyskane ziemie/lokale sprzedaje z wielkim zyskiem, opierając się na zaniżonej wycenie, nie biorąc pod uwagę interesów społeczności lokalnej, która konkretną ziemię czy lokal wykorzystuje dla dobra wspólnego. i dopiero zajęcie się tą sprawą reporterów (najczęściej GW, ale nie tylko) powoduje zmianę decyzji, dotyczącej "odzyskania" albo przynajmniej odłożenie tej decyzji w czasie (vide: sprawa Ośrodka Pracy Twórczej w Wigrach, o której pisała GW tutaj i tutaj).

zwraca uwagę fakt pewnej obłudy i krótkowzroczności dotyczącej poglądów różnej maści kandydatów na stanowiska wybieralne. wszyscy trąbią o przejrzystości finansów, ograniczeniu korupcji i kolesiostwa - oczywiście dotyczy to tylko i wyłącznie tak zwanej sfery publicznej. żaden kandydat nie podniesie tego postulatu w odniesieniu do kościoła katolickiego, który jest pewnego rodzaj państwem w państwie, niezależnym od nikogo. nikt nie podnosi takich postulatów z bardzo prostej przyczyny - łatwiej rządzić z poparciem lokalnego hierarchy kościelnego, choćby miał być nim proboszcz.

taka krótkowzroczność dotycząca notabene nie tylko tej kwestii, ale właściwie prawie wszystkich innych, związanych ze sferą publiczna, jest przerażająca. pod tym względem bardzo daleko nam do Europy, jeśli w ogóle można powiedzieć, że tam jesteśmy. horyzont najbliższych wyborów oraz przekonanie o własnej nieomylności i wymyślanie od nowa rozwiązań problemów, nad którymi już ktoś pracował oraz relatywna mimo wszystko słabość trzeciego sektora powodują, że Polska w UE jest postrzegana jako kraj nieudolny, nienowoczesny, archaicznie zarządzany i nieskuteczny. i nie dziwię się ludziom, którzy chcą stąd wyjechać, albo nie chcą tu wracać, jeśli już wyjechali.

EDIT:
tutaj jest przykład uległości radnych wobec Kościoła. smutne.


do urn, rodacy!

edytorial najnowszego Gościa Niedzielnego jest bardzo ciekawy (dostępny tutaj). i jak przeważnie z poglądami zamieszczonymi w GN się nie zgadzam, tak z tym tekstem zgadzam się całkowicie. mianowicie ks. Marek Gancarczyk pisze, konkludując swój wywód: "Krótko można powiedzieć tak: praktykujący katolik nie tylko grilluje, ale też głosuje. I na wójta, i na posła do Parlamentu Europejskiego." można tylko powiedzieć: brawo, brawo, brawo!

w związku z tym apeluję: głosuj! jak chcesz, ale głosuj! w przeciwnym przypadku nie masz najmniejszego prawa do narzekania, bo nie zrobiłeś nic, by aktualny stan rzeczy zmienić.


kataryna, anonimowość i etyka dziennikarska

"Dziennik" to ścierwo.

tak uważałem od dawna, ale ostatnie wydarzenia dostarczyły mi pewności niezbitej. tak ostra opinia z mojej strony jest podyktowana ewidentnym naruszeniem standardów dziennikarskich, etyki dziennikarskiej, brakiem zwykłej przyzwoitości oraz stosowaniem szantażu. szczegółowe informacje wraz z odnośnikami znajdują się tutaj.

wygląda na to, że nie tylko GN uważa swoich czytelników za ludzi mało inteligentnych. "Dziennik" również. Cezary Michalski jako publicysta "Dziennika" zapewne czasem przegląda to, co piszą jego koledzy/koleżanki, a już na pewno artykuły dotyczące ważnych spraw, więc nie wierzę, że nie zajrzał do artykułu zamieszczonego tutaj. w takim razie publikując komentarz zamieszczony tutaj ma czytelników za ćwierćinteligentów, którzy w dodatku nie wiedzą, że komputer może służyć do wyszukiwania informacji.

ups, przepraszam. zapomniałbym o jednej istotnej sprawie. Michalski i jego koledzy/koleżanki z "Dziennika" są niestrudzonymi krzewicielami demokracji i piewcami przyzwoitości i w życiu publicznym. bo przecież przyklaskiwali idei IV RP, która według nich była samą doskonałością. to znaczy przyklaskiwali na początku, kiedy wydawało się, że bracia Kaczyńscy mają jakąś szansę urzeczywistnienia swoich chorych pomysłów. kiedy się okazało, że cały projekt się sypie, oklaski ze strony "Dziennika" trochę ucichły. a kiedy się sypnął całkiem, przestał ich popierać. stosowny tekst dotyczący postawy tychże tytanów myśli politycznej znajduje się tutaj.

tutaj natomiast znajduje się treść SMS-a, jakiego kataryna otrzymała od Sylwii Czubkowskiej, która napisała w "Dzienniku" artykuł o niej. szantaż tutaj stosowany budzi obrzydzenie, a tłumaczenie "to frustrujące wiedzieć i nie móc napisać" budzi politowanie. w takim razie mentalnie Sylwia Czubkowska jest najprawdopodobniej na poziomie dziecka które dostało cukierka, ale może go zjeść dopiero po obiedzie. no ale przecież tak bardzo chce... tylko go poliże... żałosne i żenujące.

nie wiem, jakimi kryteriami kierował się ten, kto S. Czubkowską zatrudnił w "Dzienniku". a jeśli ma ukończone studia dziennikarskie, to chciałbym wiedzieć kto i dlaczego wystawił jej ocenę pozytywną z przedmiotu "Etyka dziennikarska", "Prawo prasowe" czy pokrewnego. nie chcę nic sugerować, po prostu chętnie poznam odpowiedzi na oba pytania.

"Dziennik" dodatkowo pogrąża to, że "Fakt", którym straszyła katarynę S. Czubkowska, stanowczo odcina się od całej sprawy - informacja wraz treścią komunikatu przesłanego do Gazety Wyborczej znajduje się tutaj. biorąc pod uwagę poziom merytoryczny materiałów zamieszczanych w "Fakcie" oraz typowy gazet tego formatu brak delikatności (że nazwę rzecz oględnie) musi zastanawiać chęć tak stanowczego odseparowania się od całej sprawy "Faktu". wytłumaczeń zapewne jest dużo, mnie przychodzą do głowy takie:
  1. ta sprawa naprawdę nie leży w orbicie zainteresowań "Faktu",
  2. "Dziennik" tą sprawą strzelił sobie nie tyle w stopę, co w brzuch i "Fakt" nie chce być jakkolwiek łączony po pierwsze z całą sprawą, po drugie z "Dziennikiem",
  3. być może dziennikarze "Faktu" wbrew pozorom mają jakieś poczucie przyzwoitości, w przeciwieństwie do dziennikarzy "Dziennika".
pikanterii dodaje fakt, że wydawcą zarówno "Dziennika", jak i "Faktu" jest jeden koncern medialny.

ludzie, którzy podobnie jak C. Michalski oskarżają anonimowych blogerów o to, że tylko będąc anonimowymi potrafią być odważni oraz zarzucają im brak odpowiedzialności imieniem i nazwiskiem za napisane słowa nie biorą pod uwagę jednej rzeczy. mianowicie anonimowe publikowanie w internecie czy to komentarzy czy blogów, czy wreszcie artykułów zasadniczo różni się od publikowania dziennikarza znanego z imienia i nazwiska: dziennikarz otrzymuje wynagrodzenie za to, co napisze, natomiast użytkownik internetu nie otrzymuje nic. poza tym publikujący gdziekolwiek dziennikarz reprezentuje gazetę, czasopismo, wydawnictwo, portal czy inną formę życia medialnego, co siłą rzeczy wymusza zgodność z linią programową pracodawcy i ogranicza niezależność opinii. anonimowy użytkownik internetu reprezentuje tylko i wyłącznie siebie.

poza tym, jak słusznie pisze Igor Czajka tutaj, ktoś podpisujący to, co robi pseudonimem a nie nazwiskiem, pracuje od zera na swoją markę, która akurat w tym znaczeniu jest równoznaczna z nazwiskiem. przykład pierwszy z brzegu: Banksy. kogo obchodzi, jak się naprawdę nazywa? ważna jest jego sztuka. a to, że jest znany od początku dzięki swej twórczości jako Banksy, a nie przykładowy John Smith, to naprawdę drobiazg.

w tym sporze jestem całym sercem po stronie kataryny, niezależnie od jej poglądów.


parę słów o wolności twórczej

tutaj jest artykuł portalu feminoteka.pl dotyczący procesu Doroty Nieznalskiej o "obrazę uczuć religijnych", na którą jakoby artystka naraziła dwoje ówczesnych posłów z ramienia LPR (Gertrudę Szumską i Roberta Strąka). mam szczerą nadzieję, że dla artystki ten koszmar się wreszcie skończy i że na kolejnej rozprawie, wyznaczonej na 4 czerwca 2009 r. usłyszy wyrok uniewinniający.

podstawową kwestią jest: kto się za co obraża i dlaczego (swoją drogą to dość pojemne określenie "obraza uczuć religijnych", można pod to podciągnąć prawie wszystko), jednakże istotniejsze jest to, że proces od samego początku opierał się na nieobiektywnym newsie nadanym przez TVN, zawierającym informacje o dziele Doroty Nieznalskiej, którymi posłowie poczuli się obrażeni. swoją drogą to jakiś absurd opierać swoje oskarżenie na materiale wyemitowanym przez telewizję. widocznie ci posłowie są jak dzieci i wierzą w to, co się mówi w telewizji. to z kolei stawia pod dużym znakiem zapytania ich kwalifikacje do uprawiania polityki. oboje są z LPR, więc to może nieco tłumaczyć ich problem z racjonalnym podejściem do czegokolwiek.

chwała sędziemu, który, jak pisze feminoteka.pl: "zadał sobie trud zamówienia eksperckich opinii, sięgnął do materiałów źródłowych w sprawie, czyli 16 minutowego filmu, tzw. surówki, nakręconej przez operatora TVN 18 stycznia 2002 r." skandaliczne jest to, że tak ważny dowód został odnaleziony dopiero w listopadzie zeszłego roku. we wspomnianym materiale filmowym (16 minutowym!): "dziennikarz TVN zadawał Dorocie Nieznalskiej rzeczowe pytania, artystka spokojnie tłumaczyła, na czym polega jej instalacja i jaka jest jej intencja. Dorota kilkakrotnie zapewniła, że instalacja „Pasja” nie odnosi się do uczuć religijnych i nie powinna nikogo obrażać."

można sobie wyobrazić, jakiego newsa (który trwał zapewne 30 sekund? minutę? dwie minuty?) można zmontować z 16 minutowego materiału oraz co zostało z całego wywiadu po przemonotowaniu. zresztą wspomniany portal pisze, co zostało: "Telewizja wyeksponowała skandal i szokujące reakcje, wycięto merytoryczny opis pracy. W pierwszej instancji w 2003 r. została skazana za przysługujące jej konstytucyjne prawo do wolności twórczej." tegoż prawa należy bronić do upadłego, inaczej grozi nam upadek kultury. inną sprawą jest wartość artystyczna dzieł "szokujących" i "obrażających". wierzę, że niezależnie od tego typu upraszczających klasyfikacji, wartościowe dzieła same się obronią, a te kiepskie szybko zostaną zapomniane.

z tego co wiem, nikt nikogo nie zmusza do oglądania czegokolwiek w galeriach czy podobnych miejscach, do większości z nich wstęp jest biletowany, zawartość uznana za kontrowersyjną jest chyba przeważnie jakoś oznaczana i zapewne większość pracowników muezów czy galerii udzieli wyczerpujących informacji na temat tego, czy wystawa nadaje się do obejrzenia przez dzieci czy młodzież. w związku z tym możliwość narażenia kogoś na obrazę uczuć religijnych czy naruszenie dobrego smaku jest dość ściśle "reglamentowana". innymi słowy: po prostu trzeba chcieć zostać obrażonym.

powoływanie się na opinię z drugiej czy trzeciej ręki i wypowiedzi typu: "nie widziałem, ale wiem" są niepoważne. a składanie doniesienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na podstawie zmontowanego materiału telewizyjnego prowokuje pytanie o granice wolności sztuki oraz z drugiej strony o intencje i poczytalność składających tego typu doniesienia.

EDIT:
jak informuje feminoteka.pl w tym artykule, Dorota Nieznalska została uniewinniona.


zielona rewolucja Baracka Obamy

tutaj jest bardzo ciekawy artykuł na temat tego, co zamierza zrobić dla ekologii prezydent USA. zmiany są rewolucyjne, jak zresztą napisano we wstępie. Barack Obama jest chyba pierwszym prezydentem, który tak mocno angażuje się w sprawy związane ze środowiskiem. ciekaw jestem, jak na te zmiany (bo zakładam, że zostaną uchwalone przez Kongres) zareagują ekologowie, alterglobaliści i inni ludzie pozytywnie zakręceni na punkcie troski o naszą planetę.

mam wszelako nadzieję, że jest to pierwsza z wielu zmian, jakie Obama zamierza wprowadzić do sposobu funkcjonowania czy miejsca USA na arenie międzynarodowej, a które obiecał w swoim przemówieniu inauguracyjnym. funkcjonowanie Stanów jako kraju dla swoich obywateli interesuje mnie mniej, ponieważ jestem Polakiem, a nie obywatelem USA, wszelako jest też ważne ze względu na to, że kraj ten jest pewnym wzorcem kulturowym w dzisiejszym świecie. relatywnie więcej ludzi chce mieszkać w Stanach niż w innych krajach równie rozwiniętych cywilizacyjnie. o czymś to świadczy.

jak wspomniałem, nie jestem obywatelem USA, ale gdybym był, głosowałbym na Obamę, to nie ulega wątpliwości. mam nadzieję, że będzie on prawdziwym przywódcą na trudne czasy, jakiego potrzebują Amerykanie i cały świat. ktoś mógłby powiedzieć, że George W. Bush też rządził Stanami w trudnych czasach (atak na WTC, "wojna" z terroryzmem itp.), po pierwsze sam kreował te i inne problemy, aby móc je później rozwiązywać, albo używać w kampanii wyborczej, a po drugie: Boże uchowaj przed kolejnym takim prezydentem USA. tak naprawdę prezydenturę Obamy można będzie zacząć oceniać najwcześniej w listopadzie (po roku jego rządów), ale po tym choćby posunięciu widać, że chyba idzie ku lepszemu.


Etykiety: | 0 komentarze

o mężach stanu (nieistniejących)

alex2001 pisze tutaj o deficycie mężów stanu. jeśli przyjąć jego definicję, trudno się z jego argumentami nie zgodzić. oczywiście, jeśli przyjąć definicję na przykład z wikipedii, to paru mężów stanu mieliśmy w naszym kraju. jednakże istotniejsza jest jedna z kolejnych notek alexa2001, zamieszczona tutaj. takie małe political fiction z cyklu: co było było, gdyby...? w tym przypadku: gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem, tylko politykiem.

nie mam wystarczającej wiedzy, by w pełni ocenić dorobek Jana Pawła II, ale z wieloma wątkami poruszonymi w przywołanej notce trudno się nie zgodzić. oczywiście znam przysłowie, które mówi "o zmarłych dobrze, albo wcale", wszelako nie mam na celu zmieszania dorobku Jana Pawła II z błotem. nie, chodzi mi o trochę bardziej obiektywne spojrzenie, niż prezentowane w Polsce podejście z czcią nabożną i nieomal na klęczkach, bo to przecież papież-Polak. symptomatycznie pisze alex2001: Dla nas był wyjątkowy, przyciągał tłumy, bo był człowiekiem sukcesu. Znanym na świecie Polakiem, co samo w sobie jest tak rzadkie, że nie można się tym nie zachwycać. Leczył nasze kompleksy. Gdyby Polak został nagle prezydentem USA wielbilibyśmy go podobnie." coś jest na rzeczy, bo jakoś nie słyszałem równie strzelistych zachwytów nad Benedyktem XVI i jego pontyfikatem.

nie będę szczegółowo oceniał stosowania nauczania Karola Wojtyły w polskim Kościele, bo trudno tak naprawdę to ocenić, poza tym nie zajmuję się tą tematyką, ale chyba jest z tym cienko. abstrahuję w tym momencie od wartości teologicznej nauczania papieża, bo się na tym nie znam. mam na myśli kontrast między ciągłym powoływaniem się wszystkich na Jana Pawła II i jego nauki, a zastosowaniem tego w życiu codziennym czy funkcjonowaniu społeczno-politycznym.


kolejny raz o in vitro

tutaj jest napisane o inicjatywie świeckich katolików zmierzającej do przedstawienia Sejmowi RP obywatelskiego projektu zakazującego całkowicie zapłodnienia in vitro w Polsce.

zastanawiam się, jakim trzeba być egoistą, żeby wpaść na podobny pomysł. jeśli tym ludziom sumienie zakazuje korzystać z tej metody, OK - nikt ich nie zmusza. natomiast całkowity zakaz in vitro uderza w tych, którzy chcieliby z tej metody skorzystać. innymi słowy: "TAK dla in vitro " nie oznacza nakazu, natomiast "NIE dla in vitro" oznacza zakaz. niby jest to oczywiste, ale jak widać, nie dla wszystkich.

abstrahuję od faktu, że istnieją katolicy, którzy się z tym zakazem nie zgadzają. ale w Polsce żyją również wyznawcy innych religii, a także ateiści. i ja się pytam: z jakiej okazji wyznawcy jednej z religii forsują ustawę. której mają podlegać wszyscy? zwłaszcza, że ustawa dotyczy sprawy, co do której istnieje duża różnica zdań.

w pierwszym akapicie wspomnianego artykułu znalazłem bardzo ciekawe zdanie: "Jednak wszyscy, którzy się pod tym projektem podpisali, już dzisiaj zrobili coś niesamowitego: wprowadzili do debaty publicznej w Polsce wiadomość, że znaczna liczba Polaków chce całkowitego zakazania in vitro." w ostatnim jest równie ciekawe zdanie: "Potężne poparcie dla projektu komitetu Contra in Vitro może jednak politykom uświadomić fakt, z którego dotąd nie zdawali sobie sprawy: że mnóstwo ich wyborców chce prawnego zakazu in vitro."

dla informacji: dotychczas podpisało się pod tym projektem 150 tys. osób. według informacji podanych przez GUS (czyli instytucję, którą trudno podejrzewać o sprzyjanie komukolwiek) w Polsce żyje 38 mln obywateli, z czego jakieś 29 mln ma powyżej 18 lat, czyli można uznać, że według prawa są dorośli. nie trzeba chyba doktoratu z matematyki ani polonistyki, żeby wiedzieć, że określenie "znaczna liczba", "potężne poparcie" czy "mnóstwo" w odniesieniu do 29 mln ludzi z całą pewnością nie oznacza 0.005 (0.5 %). a tyle mniej więcej wynosi stosunek liczby podpisów pod wyżej wspomnianą inicjatywą do liczby dorosłych Polaków.

ja tu widzę ewidentne przekłamanie i manipulację. oczywiście każdy może sobie pisać, co tylko mu ślina na język przyniesie, natomiast od gazety rozpowszechaniej między innymi w kościołach należałoby oczekiwać, że przynajmniej fakty opisze obiektywnie. trudno zmanipulować informację dotyczącą ilości czegoś, jednakże GN to się udało. gratulujemy!

EDIT:
mam wrażenie (nie pierwszy raz zresztą), że GN uważa swoich czytelników jeśli nie za idiotów, to na pewno za ludzi, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, analizować czy wyciągać wniosków, a przede wszystkim za ludzi, którzy poza GN nie czytają zbyt dużo innej prasy, blogów czy artykułów zamieszczanych w różnych innych miejscach. osobiście mnie coś takiego trochę obraża, ale z drugiej strony GN jest nieustanną inspiracją i motywatorem do dookreślania moich własnych poglądów. więc będę go czytał dalej. z tego miejsca pozdrawiam redaktorów i życzę dużo weny ;-)


na Kościół trzeba łożyć?

tutaj jest opis pewnej godnej pożałowania praktyki związanej z pierwszą komunią.

rozumiem, że w Kościele są pewne opłaty "administracyjne", jak w każdej innej instytucji (Kościół oprócz wymiaru eklezjalnego jest również pewnego rodzaju instytucją "usługową"). ale czy to wszystko musi koniecznie tak wyglądać? nie dość, że w dzisiejszych czasach większość dzieci nie przeżywa pierwszej komunii zbyt głęboko w wymiarze duchowym (chwała chlubnym wyjątkom!), a skupia się na prezentach, to jeszcze dodatkowo proboszcz funduje im taki przekaz. i w ogóle co to za tłumaczenie:"Tu chodzi o naukę, że na Kościół trzeba łożyć"? można łożyć, księże proboszczu, można. ale nie trzeba.

cała ta sprawa napawa mnie głębokim niesmakiem. smutne, że mój Kościół pozwala na takie rzeczy...

moim zdaniem najlepiej wprowadzić finansowanie Kościoła podobne do wzoru niemieckiego. jasno i przejrzyście. przy okazji okazałoby się ilu tak naprawdę wiernych przyznaje się do przynależności do poszczególnych Kościołów w Polsce. piszę tak na zasadzie: jeśli trzeba za coś zapłacić, ludzie się nad tym zastanawiają. aczkolwiek jeśli chodzi o katolicyzm, w Polsce jest silna wiara oparta na tradycji, a nie na osobistym doświadczeniu czy refleksji. więc pewnie ludzie popsioczyliby trochę, ale znakomita większość płaciłaby co roku, a w kościele pojawiałaby się pewnie w niedzielę gdzieś za filarem, nauczanie Kościoła mając w głębokim poważaniu.


Etykiety: | 0 komentarze

o reklamie i o byciu Polakiem

o minister Elżbiecie Radziszewskiej pisałem już tutaj. dzisiaj znowu nadarza się okazja. swoją drogą, wczoraj kolejny raz pisałem o innym ministrze. jak tak dalej pójdzie, to się porobią jakieś seriale z tego ;-).

ale do rzeczy. nieoceniona feminoteka.pl zamieściła tutaj informację o kolejnej inicjatywie pani minister ds. równego traktowania. bardzo trafnie rzecz uchwycił/a w komentarzu niejaki/a malgo: "ciekawe, zajęła się akurat problemem, który w plosce zagwarantuje jej gębę zamachowczyni na wolność słowa... "Jakbym nie wiedział, że głupota, to bym pomyślał, że prowokacja." A przemoc wobec kobiet i dyskryminacja na rynku pracy sobie poleżą..." nic dodać, nic ująć.

uważam, że pani minister podejmuje działania pozorne i zastępcze, które mają uwiarygodnić potrzebę zajmowania akurat przez nią tego ważnego stanowiska. możliwe też, że w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego PO przykazała swoim ministrom, urzędnikom i wszelakiej maści funkcjonariuszom zwiększenie aktywności, aby można z tego zrobić jakiegoś newsa, czy to telewizyjnego, czy choćby prasowego. a jak wiadomo, większość naszego społeczeństwa ma problem z interpretacją najprostszego tekstu, więc ów news zostanie zapamiętany jako kolejna dobra rzecz, którą Jaśnie Panująca PO robi dla swego ludu.

dla polepszenia nastroju (myślę o poziomie merytorycznym wypowiedzi i działań) tutaj jest wywiad z niezawodną profesor Magdaleną Środą. niezawodną pod względem pokazywania Polakom ich wad, a z drugiej strony uczenia pewnych wzorców i pokazywania, na czym powinno wyglądać społeczeństwo obywatelskie. jej tekst jest tak konkretny i trafny, że nie jest potrzebny żaden komentarz. mogę tylko życzyć pani profesor powodzenia w wyborach do Parlamentu Europejskiego. co niniejszym czynię. kierunek: Bruksela!


Andrzej Czuma - pazerny i pamiętliwy

o ministrze Andrzeju Czumie pisałem tutaj i tutaj. nie przypuszczałem, że będę pisał po raz trzeci. ale jak widać, nie wszystko da się przewidzieć. zwłaszcza, jeśli dotyczy polityki.

w tym miejscu jest komentarz Bogdana Wróblewskiego na temat aktualnych poczynań ministra sprawiedliwości. właściwie nie trzeba zbyt wiele dodawać. napiszę tylko, że Donald Tusk powołując A. Czumę na stanowisko ministra sprawiedliwości chyba nie przypuszczał, że popełnił jeden z największych błędów jako premier RP. aktualny minister sprawiedliwości niespecjalnie nadaje się na to stanowisko pod względem przygotowania merytorycznego i poziomu etyczno-moralnego i wyraźnie odstaje od swoich poprzedników (może z wyjątkiem Zbigniewa Ziobry, ale od osoby jego pokroju nietrudno być lepszym).

zresztą, aby wyjść obronną ręką ze skomplikowanych sytuacji, w jakich się znalazł wystarczy, by pan minister miał trochę rozsądku i był przyzwoity. jak widać, u A. Czumy nawet te przymioty trudno znaleźć, nie mówiąc o innych cechach predestynujących go na stanowisko ministra sprawiedliwości. Tusk pozbywając się z rządu Z. Ćwiąkalskiego, który był chyba jego najbardziej kompetentnym ministrem, zrobił ewidentny błąd, zresztą nie pierwszy jako premier RP. ale ten chyba był najpoważniejszy.

EDIT:
syn pana ministra bardzo się przejął i zdenerwował komentarzem zamieszczonym tutaj. przejął się tak bardzo, że grozi blogerce sądem, o czym pisze GW w tym miejscu.

zwracają uwagę dwie kwestie:
po pierwsze, jak napisał giz 3miasto w komentarzu zamieszczonym tu, odpowiedź ministra nie jest zwykłym dementowaniem informacji jakoby nieprawdziwych podanych przez inną osobę. to jest jakaś insynuacja, i to bardzo nieładna.

po drugie, zastanawiam się, w jakim kraju my żyjemy, skoro syn ministra grozi blogerce, która ma prawo wyrazić swoje zdanie, pozwem sądowym. coś tu jest chyba nie tak. minister sprawiedliwości jest osobą publiczną, więc powinien się liczyć z tym, że różni ludzie będą oceniać jego działania i niekoniecznie się z nimi zgadzać. poza tym, jak stwierdza Konstytucja RP w rozdziale II, artykuł 54:"Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji." (pełen tekst Konstytucji dostępny jest tutaj)

zastanawiające, dlaczego K. Czuma grozi pozwem sądowym blogerce, która stara się bronić pewnych standardów, ale zachowuje wysoki poziom merytoryczny komentarzy i kulturę osobistą. natomiast debile publikujący komentarze na onet.pl jakoś mu nie przeszkadzają. mimo, że zdecydowanie częściej poziom merytoryczny i brak jakiejkolwiek kultury osobistej bardziej ich predestynowałby do stania się obiektem zainteresowania syna ministra.

EDIT:
GW zamieściła tutaj kolejne informacje na temat powyższej groźby syna pana ministra. z tego artykułu wynika z jasno, że Krzysztof Czuma co innego mówi, co innego pisze. wnioski pozostawiam czytelnikom.


Etykiety: | 0 komentarze

von trompka





































oto trzy przykłady ocierającego się o geniusz połączenia słowa i obrazu, których autorstwem jest niejaki von trompka. więcej znajduje się tutaj.


Wojciech Olejniczak - swój chłop ;-)

dla odmiany po poważnych tematach tutaj jest nie do końca poważna rozmowa Moniki Olejnik z Wojciechem Olejniczakiem. widać, że poseł ma duży dystans do własnej osoby i spore poczucie humoru. tak trzymać. powodzenia w wyborach do europarlamentu !


20 lat Gazety Wyborczej

jak niektórym wiadomo, jestem fanem Gazety Wyborczej, która obchodzi właśnie swoje dwudziestolecie. właściwie nie da się opisać i ocenić jej zasług dotyczących budowania demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego.

przede wszystkim Gazecie jestem wdzięczny za to, że uczy nas różnych rzeczy, na przykład tego, że:

- Aborcja i In vitro to ważne sprawy, o których trzeba rozmawiać i wypracowywać kompromis,
- Ateizm powinien być tak samo uprawniony w dyskursie, jak przekonania religijne,
- Białe miasteczko walczyło o coś więcej, niż tylko podwyżki - o ludzką godność,
- Bój o wyższą emeryturę czeka również ciebie, drogi czytelniku,
- Honor posła wart 300 zł czasami bywa. niestety...
- IPN kontra Lech Wałęsa to nierówna walka i trzeba stanąć po stronie przyzwoitości i prawości,
- nasza obecność w Iraku jest raczej niepotrzebna,
- odpowiedź na pytanie: "Kim jest generał?" jest skomplikowana i niejednoznaczna,
- takie patologie, jak nepotyzm polityczny i praca za seks muszą być piętnowane,
- "Polska biega", "krwiodawstwo" i "odchudzanie" to inicjatywy dla każdego,
- Polska to nie jest kraj dla starych ludzi. młodzi też zresztą nie mają zbyt lekkiego życia...
- Reprywatyzacja - ziemia dla Kościoła to sprawa, która zdecydowanie wygląda nie tak, jak powinna,
- Rodzić po ludzku to obowiązek, a nie przywilej,
- Rozwód po polsku można przeprowadzić w sposób cywilizowany,
- Ryszard Kapuściński największym reporterem był. niestety:"był"...
- Stan wojenny był smutną i tragiczną, ale koniecznością dziejową,
- walczyć o Tybet trzeba cały czas,
- Umierać po ludzku też trzeba się nauczyć,
- Urlopy tacierzyńskie powinny być obowiązkowe, bo są elementem Powrotu taty który jest niezbędny dla normalnego funkcjonowania rodziny,

...i wielu innych, o których mowa tutaj.

z okazji dwudziestych urodzin dostojnej jubilatce należą się życzenia. będą krótkie: tak trzymać. powodzenia na następne dwadzieścia i więcej lat :-)


Tadeusz Mazowiecki Człowiekiem Roku 2009

tutaj jest relacja z przyznania tytułu Człowieka Roku GW 2009 Tadeuszowi Mazowieckiemu. nie jestem w stanie wymienić wszystkich cech i zasług świadczących o Jego wielkości i wymienić, za co Polska powinna być Mu wdzięczna. aż żal, że ludzie tego formatu zdarzają się tak rzadko.

mogę tylko powiedzieć: "brawo, brawo, brawo !!! żyj nam jak najdłużej i ciesz się dobrym zdrowiem i siłami. wielki, wielki szacunek za Twoje dokonania."

tutaj jest serwis GW poświęcony Tadeuszowi Mazowieckiemu.


o tolerancji i nietolerancji słów kilka

tutaj jest krótka relacja z wykładu dra Paula Camerona wygłoszonego w czasie konferencji organizowanej przez studentów KUL-u z Akademickiego Klubu Myśli Społeczno-Politycznej Vade Mecum. nie chcę pochylać się nad treścią merytoryczną tego "wykładu", bo szkoda mojego czasu i umiejętności. poza tym każdy może sobie uważać co chce, w końcu jest pluralizm poglądów. no i żyjemy podobno w epoce postmodernizmu.

zastanawia mnie, skąd ten podobnież ceniony (co prawda nie bardzo wiem za co) badacz bierze dane i informacje do swoich wykładów. chodzi mi o jakieś rzetelne badania przeprowadzone na poważnym uniwersytecie. bo wygłaszanie w czasie wykładu zdań zaczynających się od "wydaje się, że..." raczej nie przystoi naukowcowi, albo komuś, kto chce za takiego uchodzić. mnie też może się wydawać wiele rzeczy, ale nie pretenduję do miana badacza, naukowca czy elity intelektualnej. po prostu wyrażam swoje zdanie i tyle.

tutaj natomiast jest wywiad z w/w zamieszczony w Rzeczpospolitej. treść wypowiedzi tego pana powinna zaniepokoić wszystkich ludzi, dla których ważne są prawa człowieka, demokracja i tolerancja, bo brednie, które głosi jako fakty, zagrażają wymienionym przeze mnie fundamentom nowoczesnego społeczeństwa. ten "naukowiec" powinien ponadto dostać natychmiastowy zakaz wykonywania zawodu, bo przynosi wstyd i hańbę wszystkim psychologom.

a tutaj jest komentarz Piotra Pacewicza, który na łamach GW od długiego czasu niestrudzenie podejmuje wysiłki dotyczące nauczenia polskiego społeczeństwa akceptacji Innego, kimkolwiek on jest - Żydem, Cyganem, gejem/lesbijką, osobą starszą, upośledzoną czy niepełnosprawną, feministką, wyznawcą innej religii czy ateistą. albo osobą w jakikolwiek inny sposób różniącą się od nas. zdaję sobie sprawę, że ktoś może mi zarzucić, że szufladkuję ludzi i wkładam ich w pewne ramki, ale piszę tak dlatego, żeby uświadomić, w jaki sposób można się różnić.

według mnie promowanie tolerancji dla odmienności nie wiąże się z propagowaniem pewnych postaw czy filozofii życiowych, ale z akceptacją tego, że inny człowiek jest przede wszystkim szansą, a nie zagrożeniem. i mam wrażenie, że większość ludzi nie próbuje sobie wyobrazić, jak to jest być jedną z osób należących do wymienionych przeze mnie powyżej grup społecznych i żyć w Polsce, na przykład w przeciętnym małym miasteczku. myślę, że takie ćwiczenie myślowe niektórym pozwoliłoby zmienić spojrzenie na pewne sprawy.

nie zamierzam komuś narzucać sposobu myślenia czy przekonywać, że któraś opcja jest lepsza. w końcu każdy ma swój rozum (a to, czy potrafi się nim posłużyć, to już zupełnie inna kwestia).

ja w każdym razie uważam, że "każdy inny, wszyscy równi".

P. S.
tutaj jest opisane, w jaki sposób można w przyjemnej atmosferze spróbować pozbyć się uprzedzeń. cenna to i potrzebna inicjatywa. popieram ją z całego serca i oby więcej takich!

EDIT:
tutaj jest świetna analiza poglądów P. Camerona. dziwnym trafem poglądy tego pana często pokrywają się z poglądami polityków rządzących Trzecią Rzeszą. zastanawiające i zatrważające.


o umiejętności czytania ze zrozumieniem

tutaj jest odnośnik do artykułu w "Gościu Niedzielnym", w którym Franciszek Kucharczak odniósł się do wywiadu z profesor Magdaleną Środą (mniemam, że chodzi o ten wywiad, bo jak większość artykułów zamieszczanych w GN, również i ten obywa się bez podania źródeł - jest tylko enigmatyczne stwierdzenie "w Rzeczpospolitej". swoją drogą ten fakt wiele mówi o poziomie dziennikarstwa w całym GN).

mam wrażenie, zresztą nie pierwszy raz, że felietoniści GN mają problem z czytaniem ze zrozumieniem i podstawowymi zasadami logiki. postaram się niniejszą tezę udowodnić.

po pierwsze.
Franciszek Kucharczak pisze na przykład, że: "można było odnieść wrażenie, że pani etyk głęboko gardzi polskim społeczeństwem i nienawidzi go za to, że jest katolickie". to ciekawe, bo ja raczej odniosłem wrażenie, że pani profesor ma pewne pretensje do hierarchów kościoła katolickiego. czy słuszne, to już inna sprawa, ale o pogardzie i nienawiści do społeczeństwa za to, że jest katolickie, nie znalazłem tam ani słowa.

po drugie.
w kolejnym zdaniu autor pisze: "To jednak niemożliwe, bo nienawiść i pogarda to cechy zarezerwowane dla katolików, pani Środa zaś, jak przypomniała, jest ateistką. Dzięki temu widzi na przykład, że wychowanie prorodzinne jest korupcjogenne, czego dowodem jest Waldemar Pawlak." widać, że autor próbował zastosować jakąś niesamowitą ironię. czy udał mu się ten zabieg, pozostawiam opinii szanownych czytelników. natomiast wyciąganie z dość długiego wywodu prof. Środy na temat wychowania rodzinnego i obywatelskiego jednego zdania i to akurat takiego jest po prostu nadużyciem. mnie zwyczajna uczciwość nie pozwoliłaby na coś takiego, choć podobnie jak autor, nie zawsze zgadzam się czyimiś poglądami.

po trzecie.
autor cytuje słowa prof. Środy: "Powinniśmy przyjąć jakieś założenia o postępie moralnym naszej cywilizacji". i pisze dalej: "Znamienne słowa. Już od oświecenia wpływowe jednostki każą wierzyć, że ludzkość jest coraz lepsza, o ile odrzuca „przesądy religijne” i otwiera się na „światło rozumu”. Tym samym na czoło listy wrogów ludzkości wysunął się człowiek religijny". moim zdaniem autor wyciąga zbyt daleko idące wnioski. akurat cytowane słowa padły w kontekście dyskusji o karze śmierci i dopuszczalności tego typu poglądów. chciałbym przypomnieć, że na szczęście Kościół również podlega postępowi i zmienia się jego zdanie na temat różnych rzeczy. kary śmierci też. zaś zestawianie cytowanych słów z poglądami typowymi dla ateistów z okresu oświecenia uważam za dowód na brak argumentów merytorycznych.

po czwarte.
dalej autor pisze o "postępowej cywilizacji", która "trwa w zachwycie nad swoją doskonałością". charakteryzowanie owej postępowej cywilizacji za pomocą cech przywołanych w artykule uważam za nieuczciwe. zresztą każdy myślący człowiek jest w stanie po krótkim namyśle podać zestaw cech postępowej cywilizacji niekoniecznie tożsamy z przywołanymi. poza tym jakoś nie zauważyłem, żeby cywilizacja kontemplowała samą siebie. jeśli autor tak uważa, sugeruję poczytać periodyki społeczno-polityczno-religijne. moim zdaniem obraz jest zgoła inny.

reasumując mój wywód - w artykule F. Kucharczaka znalazłem to, czego się spodziewałem i co prawie zawsze tam znajduję: cytowanie zdań wyrwanych z kontekstu, daleko idące uproszczenia, słabe argumenty merytoryczne albo zgoła ich brak, ślepotę na inne poglądy, wreszcie dostosowywanie cytatów i toku myślenia do z góry założonej tezy.

przykre, że tego typu artykuły są drukowane w ogólnopolskiej gazecie, która w dodatku ma ambicje być tygodnikiem opiniotwórczym. może i w jakichś kręgach jest, ale ja dziękuję bardzo za takie "dziennikarstwo".


o wszechświecie i głupocie

dzisiaj na początek cytat z Alberta Einsteina:
,,Są dwie rzeczy na świecie nieskończone: ludzka głupota i wszechświat chociaż co do drugiego to nie jestem pewien".

oto przykłady głupoty:

pierwszy przykład. zastanawiam się, czy dopiero GW musi się zająć czymś, żeby ktoś zastanowił się nad swoimi kretyńskimi decyzjami i postępowaniem? czy ludzie pracujący w różnych instytucjach nie mają własnego pomyślunku. przecież chyba prawie każdy z nich ma maturę, a większość skończone jakieś studia. jeśli tak, to kto im dał dyplom? i za co? za włażenie w dupę promotorowi? no chyba.

drugi przykład. mój ulubiony temat - głupota polityków. najlepiej zakazać i po problemie, prawda? a niejaki Ziobro jeszcze pewnie dodałby "i ukarać, proszę pana! ukarać!". w moich postach: (tym i tym) wypowiadałem się na temat edukacji seksualnej i zdania nie zmieniłem. a wydawanie tego typu zarządzeń uważam nie tylko za nadużycie uprawnień, ale za wyraz nieprzeciętnej głupoty. no ale jeśli ktoś teletubisia podejrzewa o skłonności homoseksualne, to czemu ja się dziwię...

trzeci przykład. autor pisze i ja się z nim zgadzam, że wystarczy trochę znać historię na poziomie liceum, żeby nie mówić takich bredni jak radni PiS-u. albo jeśli się nie zna historii, to jest taka pożyteczna instytucja, jak biblioteka. albo prościej: internet. różne wyszukiwarki są. ale nie, prościej jest mówić to, co ślina na język przyniesie, ale za to zgodnie z linią programową partii.

a tutaj jest przykład Wszechświata (a właściwie jego obrazu).


Etykiety: | 0 komentarze

parę refleksji politycznych

tutaj jest wzmianka o tym, jak gnidy z PiS-u potrafią wprowadzić w życie zasadę "cel uświęca środki". czyli o "przypadkowym" zajęciu się sprawą in vitro w przededniu rozpoczęcia kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego.

nie ulega wątpliwości, że zgłoszenie propozycji całkowitego zakazu in vitro jest obliczone na przyciągnięcie tak zwanego twardego elektoratu. mam nadzieję, że ten projekt nie przejdzie w Sejmie. wtedy PiS-owcy będą odgrywać męczenników i zasuwać gadkę w stylu: "chcieliśmy dobrze, ale sami wiecie: układ, cywilizacja śmierci i obce siły nie pozwoliły nam". rzygać się chce, jak się pomyśli o tak cynicznym wykorzystywaniu ważnych spraw do załatwiania swoich nędznych interesów partyjnych. a słowa: "chcemy doprowadzić do debaty" są szczytem bezczelności. poza tym akurat PiS nie wie, co to jest debata.

i dla odmiany inicjatywa ustawodawcza minister E. Radziszewskiej: tutaj. jakby ktoś pytał, to pani minister teoretycznie zajmuje się równym traktowaniem. teoretycznie, bo nie zrobiła dla równego traktowania kompletnie nic. a kretyńskie pomysły forsować? czemu nie, przecież i tak jej włos z głowy nie spadnie, bo UE nakazuje powołanie kogoś na stanowisko przez nią piastowane, a PO ma gdzieś równouprawnienie, równe traktowanie i przeciwdziałanie dyskryminacji. jednym słowem, pani minister jest "paprotką" z tą różnicą, że z PO, a nie z PiS-u. profesor Magdalenie Środzie, piastującej to stanowisko w rządzie premiera Marka Belki, minister Radziszewska mogłaby buty czyścić.

żałosne to wszystko.

EDIT:
minister Radziszewska jednak się boi, że ją odwołają za nierobienie niczego albo władze PO jej kazały wykazywać się jakąkolwiek aktywnością w związku ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego. wyrazem tejże aktywności było zorganizowane przez nią spotkanie przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich, o którym napisano tutaj. symptomatyczne słowa przytoczono w ostatnim akapicie: "prace nadal trwają" oraz "deklarujemy wsparcie".

jak to mówią: Bóg zapłać za dobre chęci. i w innym miejscu: dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. i w jeszcze innym: srali muchy, będzie wiosna.


Etykiety: | 0 komentarze

różne ciekawe linki

pozbierałem w jednym miejscu parę linków do artykułów, które same w sobie albo nie prowokują do osobnej notki, albo są na tyle soczyste, że nie ma co dodawać, ale są warte przeczytania.

tutaj niejaki kazik obnaża bezdenną głupotę niektórych sędziów. albo cynizm, pozwalający nie widzieć faktów oczywistych.

tutaj jest świetne kazanie księdza Józefa Tischnera o zmartwychstaniu.

tutaj dwóch świetnych pracowników "Polityki" bardzo trafnie diagnozuje, dlaczego dyskurs polityczny w Polsce wygląda tak, jak wygląda. czyli nie wygląda wcale...

tutaj jest napisane o łamaniu prawa przez katechetów, a konkretnie o naruszaniu ustawy o ochronie danych osobowych.

tutaj Sławomir Sierakowski diagnozuje możliwości wejścia do polityki i zmiany w niej czegokolwiek. diagnoza niestety nie jest zbyt optymistyczna.

tutaj profesor Magdalena Środa bardzo ciekawie wypowiada się w rozmowie z Igorem Janke (Rzeczpospolita). który albo nie słucha/słucha wybiórczo jej wypowiedzi, albo jest idiotą albo jest zdeklarowanym cynikiem.

tutaj jest wspomniany debilny pomysł rządu dotyczącym rejestrowania ciężarnych kobiet. moim skromnym zdaniem sprzeczny nie tylko z konstytucją, ale przede wszystkim ze zdrowym rozsądkiem. gratulujemy :/


dni wolne

prezydent Łodzi, pan Jerzy Kropiwnicki dzisiaj (17.04.2009 r.) złożył marszałkowi Sejmu milion podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o przywróceniu dnia wolnego w Święto Objawienia Pańskiego, potocznie zwane Świętem Trzech Króli. więcej: tutaj i tutaj.

nie miałem okazji zapoznać się z tym projektem ale nawet jakby miał okazję, to nie podpisałbym go z prostej przyczyny: jestem przeciw ustanawianiu wolnego dnia akurat wtedy. natomiast całym sercem jestem za wolnym Wielkim Piątkiem, podobnie jak 57 % Polaków. z tym, że ja zgodziłbym się na zamianę z wolnego poniedziałku po Świętach Wielkiej Nocy na wolny Wielki Piątek. poświąteczny poniedziałek nie jest dla mnie żadnym świętem samym w sobie, natomiast Wielki Piątek jest integralną częścią Triduum Paschalnego, czyli najważniejszych świąt w chrześcijańskim świecie. moim zdaniem dużo ważniejszych w wymiarze duchowym od Święta Objawienia Pańskiego.

ponieważ jestem tolerancyjny, uważam podobnie jak posłanka Jolanta Szymanek Deresz w tej wypowiedzi, że powinien być dzień wolny do wyboru, stosownie do wyznawanej religii.


żałoba narodowa?

o żałobie narodowej ogłoszonej przez Jaśnie Oświeconego Lecha II napisali już między innymi dejko i Pan Audytor. trafnie.

ja ze swojej strony dodam tylko, że podobnie jak dejko uważam ogłaszanie trzydniowej żałoby narodowej za grubą przesadę. oczywiście współczuję rodzinom ludzi, którzy zginęli w pożarze.

zastanawiające są pewne fakty: w Polsce zginęło 21 osób i ogłoszono trzy dni żałoby, we Włoszech zginęło 289 osób (czyli ponad 10 razy więcej) i żałoby był jeden dzień. w Polsce tragedia nastąpiła w pewnym sensie z winy ludzi (zawiniły między innymi: stan budynku i styl życia mieszkańców). we Włoszech tragedia była absolutnie nie do przewidzenia i nie można było jej zapobiec.

chciałoby się powtórzyć za hrabim Fredrą: "znaj proporcją, mocium panie". ale co tam preziowi szkodzi, ogłosi żałobę, pojedzie pokazać się przed kamerami, obieca pomoc i się w inny sposób promował będzie. ale cóż, takiego wybraliście sobie, drodzy rodacy. wstyd i żenada.

pozostaje mieć nadzieję, że jakaś tragedia nie wydarzy się na przykład przed OFF Festivalem, Open'erem czy innymi arcyciekawymi wydarzeniami kulturalnymi czy koncertami. w związku z tym, moi drodzy, jest taka prośba: proszę ginąć pojedynczo. miejmy trochę wyczucia i pozwólmy innym uczestniczyć w życiu kulturalno-społecznym naszego kochanego kraju. nie dajmy naszym oficjelom okazji do ogłaszania kolejnych Żałób, Dni Ciszy, Narodowych Dni Skupienia i co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy. dziękuję.