rewolucja homoseksualna?

kiedyś napisałem: "Dziennik to ścierwo". dzisiaj podobnie mógłbym napisać o "Rzeczypospolitej". z tym, że może nie ścierwo, ale szambo, z którego wylewa się śmierdząca zawartość.

taką reakcję z mojej strony spowodowały dwa artykuły zamieszczone w tymże dzienniku. autorami tych artykułów są Tomasz P. Terlikowski i Jan Pospieszalski. cała sprawa zaczęła się od artykułu Terlikowskiego, zamieszczonego tutaj. ograniczę się do najlepszych "kwiatków" z tego artykułu.

autor pisze między innymi:
  • "Analiza sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów musi prowadzić do wniosku, że celem jest zburzenie cywilizacji zachodniej zbudowanej na normach i wartościach judeochrześcijańskich, a także na pełnej akceptacji i ochronie rodziny." - a skąd przeświadczenie, że musi prowadzić? poza tym jeśli cywilizacja zachodnia tak chroni rodzinę, to skąd się bierze tyle rozwodów, patologii, przemocy w rodzinie? interesującą sprawą jest na przykład rosnący przyrost naturalny w świeckiej Francji. może kwestia leży w odpowiednim ustawodawstwie, które równocześnie dopuszcza legalizację związków partnerskich, także jednopłciowych.
  • (dotyczy słowa: gej) - "Przeciwnie – zakłada bardzo konkretne poglądy moralne, czyli uznanie, że homo-, bi- i heteroseksualizm są tak samo uprawnionym sposobem uprawiania seksu i budowania relacji. Wniosek z tego założenia może zaś być tylko jeden: nie ma powodów, by jedną z tych orientacji uznawać za lepszą czy bardziej pożądaną od innych." - ależ dokładnie tak jest. przyjmując za autorem ograniczenie się do tych dwóch kwestii, wszystkie orientacje seksualne są tak samo uprawione, jeśli chodzi o budowanie relacji czy uprawianie seksu. natomiast to, czy ich praktykowanie jest zgodne z wiarą czy systemem wartości wyznawanym przez daną osobę, jest zupełnie inną sprawą. kwestia zaś normalności przywodzi na myśl powiedzenie psychiatryczno-psychologiczne: "Nie ma ludzi normalnych, są tylko nieprzebadani". zaś akceptowalność jest kwestią pewnej umowy społecznej zakładającej, że akceptowalne jest to, co nie narusza wolności i godności drugiej osoby. przy tej okazji przypominam, że mówię o relacji dwóch dorosłych osób, a więc osób (upraszczając) mogących stanowić samodzielnie o sobie.
  • "Jeśli godzimy się na uznanie, że prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunkach dwóch partnerów, a jedynym celem jest zadowolenie uczestników tej relacji, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską." - widzę tutaj krzywdzące założenie, że jedynym celem relacji homoseksualnej jest dostarczanie zadowolenia uczestnikom, co według autora automatycznie jest sprzeczne z dochowaniem wierności partnerowi. ponadto autor obraża w tym momencie również pary heteroseksualne, które świadomie nie chcą mieć dzieci. one zapewne też są przez autora uznani za gorszą kategorię.
dla wyrobienia sobie lepszej opinii na temat przywołanego przeze mnie artykułu Terlikowskiego gorąco polecam zapoznanie się z odpowiedzią Kazimierza Bema i Jarosława Makowskiego zamieszczoną tutaj. autorzy dysponują fachową wiedzą historyczno-teologiczną i dokonują naukowej analizy "rewelacji" zamieszczonych w Rzeczypospolitej (właściwie powinienem napisać: "bełkotu urągającego inteligencji czytelników").

zapewne Terlikowski nie czyta mojego bloga, ale chciałbym tą drogą złożyć mu serdeczne podziękowanie za to, że nie wpadł mu do głowy pomysł zostania księdzem albo wstąpienia do jakiegoś zakonu "nauczającego (takiego jak na przykład dominikanie, jezuici czy redemptoryści). aktualnie brednie wygłaszane przez niego jako "dziennikarza" są przede wszystkim kojarzone z jego nazwiskiem czy gazetą drukującą jego artykuły, ale na szczęście nie są automatycznie kojarzone z nauczaniem Kościoła, do którego należę. nie ukrywam, że jest mi bardzo przykro, kiedy jeden z moich braci (hmmm...) pisze coś takiego, w dodatku powołując się na Pismo Święte.

myślę, że najlepiej wyrazi moje odczucia zdanie z przywołanego przeze mnie artykułu z GW: "Zapytajmy na koniec: czy dla chrześcijaństwa i nauczania Mistrza z Nazaretu może być większa szkoda niż ta, gdy pod jego sztandarem i w jego imię odziera się ludzi z godności i poniża?"

P. S.
z niektórymi kwestiami przytoczonymi przez Terlikowskiego się zgadzam, co jednakże nie przesłania mi tego, że styl i język, jakim napisany jest jego artykuł, są niedopuszczalne.


Etykiety: |

0 komentarze: