kolejny raz o in vitro

tutaj jest napisane o inicjatywie świeckich katolików zmierzającej do przedstawienia Sejmowi RP obywatelskiego projektu zakazującego całkowicie zapłodnienia in vitro w Polsce.

zastanawiam się, jakim trzeba być egoistą, żeby wpaść na podobny pomysł. jeśli tym ludziom sumienie zakazuje korzystać z tej metody, OK - nikt ich nie zmusza. natomiast całkowity zakaz in vitro uderza w tych, którzy chcieliby z tej metody skorzystać. innymi słowy: "TAK dla in vitro " nie oznacza nakazu, natomiast "NIE dla in vitro" oznacza zakaz. niby jest to oczywiste, ale jak widać, nie dla wszystkich.

abstrahuję od faktu, że istnieją katolicy, którzy się z tym zakazem nie zgadzają. ale w Polsce żyją również wyznawcy innych religii, a także ateiści. i ja się pytam: z jakiej okazji wyznawcy jednej z religii forsują ustawę. której mają podlegać wszyscy? zwłaszcza, że ustawa dotyczy sprawy, co do której istnieje duża różnica zdań.

w pierwszym akapicie wspomnianego artykułu znalazłem bardzo ciekawe zdanie: "Jednak wszyscy, którzy się pod tym projektem podpisali, już dzisiaj zrobili coś niesamowitego: wprowadzili do debaty publicznej w Polsce wiadomość, że znaczna liczba Polaków chce całkowitego zakazania in vitro." w ostatnim jest równie ciekawe zdanie: "Potężne poparcie dla projektu komitetu Contra in Vitro może jednak politykom uświadomić fakt, z którego dotąd nie zdawali sobie sprawy: że mnóstwo ich wyborców chce prawnego zakazu in vitro."

dla informacji: dotychczas podpisało się pod tym projektem 150 tys. osób. według informacji podanych przez GUS (czyli instytucję, którą trudno podejrzewać o sprzyjanie komukolwiek) w Polsce żyje 38 mln obywateli, z czego jakieś 29 mln ma powyżej 18 lat, czyli można uznać, że według prawa są dorośli. nie trzeba chyba doktoratu z matematyki ani polonistyki, żeby wiedzieć, że określenie "znaczna liczba", "potężne poparcie" czy "mnóstwo" w odniesieniu do 29 mln ludzi z całą pewnością nie oznacza 0.005 (0.5 %). a tyle mniej więcej wynosi stosunek liczby podpisów pod wyżej wspomnianą inicjatywą do liczby dorosłych Polaków.

ja tu widzę ewidentne przekłamanie i manipulację. oczywiście każdy może sobie pisać, co tylko mu ślina na język przyniesie, natomiast od gazety rozpowszechaniej między innymi w kościołach należałoby oczekiwać, że przynajmniej fakty opisze obiektywnie. trudno zmanipulować informację dotyczącą ilości czegoś, jednakże GN to się udało. gratulujemy!

EDIT:
mam wrażenie (nie pierwszy raz zresztą), że GN uważa swoich czytelników jeśli nie za idiotów, to na pewno za ludzi, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, analizować czy wyciągać wniosków, a przede wszystkim za ludzi, którzy poza GN nie czytają zbyt dużo innej prasy, blogów czy artykułów zamieszczanych w różnych innych miejscach. osobiście mnie coś takiego trochę obraża, ale z drugiej strony GN jest nieustanną inspiracją i motywatorem do dookreślania moich własnych poglądów. więc będę go czytał dalej. z tego miejsca pozdrawiam redaktorów i życzę dużo weny ;-)


0 komentarze: