kwoty i parytety

tutaj jest notka z feminoteka.pl dotycząca konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Gospodarki i Europejską Unię Kobiet pt. "Unia jest kobietą".

jaka jest reprezentacja kobiet w życiu publicznym, a w szczególności w różnego rodzaju władzach, każdy widzi. jest gorzej niż źle: w Sejmie kobiety stanowią tylko 20%, w Senacie zaledwie 8%, a w rządzie 26%. w Europie nie jest dużo lepiej: odsetek kobiet-ministrów wynosi średnio blisko 29 %, a kobiet-parlamentarzystek - około 22% (w Parlamencie Europejskim - 31%), podczas gdy zalecane minimum to 40%. to dramatycznie mało, biorąc pod uwagę fakt, że kobiety liczebnie stanowią mniej więcej 50% społeczeństwa polskiego i europejskiego.

oczywiście większość uczestników konferencji była zgodna co do tego, że kobiety powinny mieć proporcjonalną reprezentację. różniło ich jedynie proponowane rozwiązania tego problemu. profesor Jerzy Buzek popiera rozwiązanie proponowane między innymi przez profesor Magdalenę Środę (i popierane przez znakomitą większość feministek): walka ze stereotypami i edukacja od najmłodszych lat oraz parytety. natomiast dyżurny mizogin PO, poseł Jarosław Gowin uważa, że: "równe szanse i uczciwe traktowanie zapewni kobietom równy dostęp do najwyższych stanowisk, a domaganie się kwot jest dyskryminujące dla kobiet". chętnie usłyszałbym od pana posła w jakiż to sposób domaganie się kwot może być dyskryminujące dla kobiet, bo nie bardzo rozumiem. chciałbym też wiedzieć co ma na myśli mówiąc "równe szanse i uczciwe traktowanie". ale chodzi mi o konkrety, a nie partyjne pierdu-pierdu. bo jak mówią: dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

z ciekawostek: minister Elżbieta Radziszewska popisała się błyskotliwym bon motem: "Kto nie widzi kobiet, ten traci".


Etykiety: |

0 komentarze: