o mężach stanu (nieistniejących)

alex2001 pisze tutaj o deficycie mężów stanu. jeśli przyjąć jego definicję, trudno się z jego argumentami nie zgodzić. oczywiście, jeśli przyjąć definicję na przykład z wikipedii, to paru mężów stanu mieliśmy w naszym kraju. jednakże istotniejsza jest jedna z kolejnych notek alexa2001, zamieszczona tutaj. takie małe political fiction z cyklu: co było było, gdyby...? w tym przypadku: gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem, tylko politykiem.

nie mam wystarczającej wiedzy, by w pełni ocenić dorobek Jana Pawła II, ale z wieloma wątkami poruszonymi w przywołanej notce trudno się nie zgodzić. oczywiście znam przysłowie, które mówi "o zmarłych dobrze, albo wcale", wszelako nie mam na celu zmieszania dorobku Jana Pawła II z błotem. nie, chodzi mi o trochę bardziej obiektywne spojrzenie, niż prezentowane w Polsce podejście z czcią nabożną i nieomal na klęczkach, bo to przecież papież-Polak. symptomatycznie pisze alex2001: Dla nas był wyjątkowy, przyciągał tłumy, bo był człowiekiem sukcesu. Znanym na świecie Polakiem, co samo w sobie jest tak rzadkie, że nie można się tym nie zachwycać. Leczył nasze kompleksy. Gdyby Polak został nagle prezydentem USA wielbilibyśmy go podobnie." coś jest na rzeczy, bo jakoś nie słyszałem równie strzelistych zachwytów nad Benedyktem XVI i jego pontyfikatem.

nie będę szczegółowo oceniał stosowania nauczania Karola Wojtyły w polskim Kościele, bo trudno tak naprawdę to ocenić, poza tym nie zajmuję się tą tematyką, ale chyba jest z tym cienko. abstrahuję w tym momencie od wartości teologicznej nauczania papieża, bo się na tym nie znam. mam na myśli kontrast między ciągłym powoływaniem się wszystkich na Jana Pawła II i jego nauki, a zastosowaniem tego w życiu codziennym czy funkcjonowaniu społeczno-politycznym.


0 komentarze: