z okazji Dnia Matki

w poprzednim wpisie pisałem o krótkowzroczności polityków i kandydatów na stanowiska publiczne. oto jeden z przykładów. profesor Magdalena Środa w jednym ze swoich genialnych felietonów opisuje, jak to jest fajnie być matką w Polsce. zresztą nie tylko matką, po prostu kobietą. felieton ów znajduje się tutaj.

przyznam się, że kiedy go czytałem, naprawdę zjeżyły mi się włosy na głowie. i ogarnęła mnie trwoga, że sprawy tak ważne dla swojej przyszłości państwo ma w głębokim poważaniu, nazywając rzecz delikatnie. przerażająca jest głupota i cynizm polityków, którzy w imię wyższych słupków w sondażach, przekonania o własnej nieomylności i wyższości własnych poglądów uważają, że wolno im forsować rozwiązania sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, bezużyteczne i krzywdzące dla kobiet.

oczywiście politycy, jak większość ludzi, zakładają złą wolę adresatów tworzonego przez nich prawa. bo nieporównywalnie łatwiej tworzyć prawo oparte na zakazach, karach i abstrakcjach, niż prawo wspierające inicjatywy, pomagające i oparte na zdrowym rozsądku i konkretach.

na szczęście istnieje ktoś taki, jak profesor M. Środa, która przywraca nadzieję na to, że jednak istnieją w przestrzeni publicznej osoby, które stanowią obietnicę tworzenia dobrego prawa i tego, że głos oddany na nie w wyborach nie będzie głosem straconym, ale będzie dobrą inwestycją na najbliższą kadencję.


perypetie z Kościelną Komisją Majątkową

tutaj Katarzyna Wiśniewska wypowiada się w ostrych słowach na temat Kościelnej Komisji Majątkowej. zgadzam się z jej opinią w 100 %. uważam, że żadna grupa społeczna nie powinna być w faworyzowana, niezależnie od tego, czego to faworyzowanie miałoby dotyczyć. oczywiście wszyscy odróżniają faworyzowanie od emancypacji, prawda?

postawa Kościoła jest tym bardziej gorsząca, że często odzyskane ziemie/lokale sprzedaje z wielkim zyskiem, opierając się na zaniżonej wycenie, nie biorąc pod uwagę interesów społeczności lokalnej, która konkretną ziemię czy lokal wykorzystuje dla dobra wspólnego. i dopiero zajęcie się tą sprawą reporterów (najczęściej GW, ale nie tylko) powoduje zmianę decyzji, dotyczącej "odzyskania" albo przynajmniej odłożenie tej decyzji w czasie (vide: sprawa Ośrodka Pracy Twórczej w Wigrach, o której pisała GW tutaj i tutaj).

zwraca uwagę fakt pewnej obłudy i krótkowzroczności dotyczącej poglądów różnej maści kandydatów na stanowiska wybieralne. wszyscy trąbią o przejrzystości finansów, ograniczeniu korupcji i kolesiostwa - oczywiście dotyczy to tylko i wyłącznie tak zwanej sfery publicznej. żaden kandydat nie podniesie tego postulatu w odniesieniu do kościoła katolickiego, który jest pewnego rodzaj państwem w państwie, niezależnym od nikogo. nikt nie podnosi takich postulatów z bardzo prostej przyczyny - łatwiej rządzić z poparciem lokalnego hierarchy kościelnego, choćby miał być nim proboszcz.

taka krótkowzroczność dotycząca notabene nie tylko tej kwestii, ale właściwie prawie wszystkich innych, związanych ze sferą publiczna, jest przerażająca. pod tym względem bardzo daleko nam do Europy, jeśli w ogóle można powiedzieć, że tam jesteśmy. horyzont najbliższych wyborów oraz przekonanie o własnej nieomylności i wymyślanie od nowa rozwiązań problemów, nad którymi już ktoś pracował oraz relatywna mimo wszystko słabość trzeciego sektora powodują, że Polska w UE jest postrzegana jako kraj nieudolny, nienowoczesny, archaicznie zarządzany i nieskuteczny. i nie dziwię się ludziom, którzy chcą stąd wyjechać, albo nie chcą tu wracać, jeśli już wyjechali.

EDIT:
tutaj jest przykład uległości radnych wobec Kościoła. smutne.


do urn, rodacy!

edytorial najnowszego Gościa Niedzielnego jest bardzo ciekawy (dostępny tutaj). i jak przeważnie z poglądami zamieszczonymi w GN się nie zgadzam, tak z tym tekstem zgadzam się całkowicie. mianowicie ks. Marek Gancarczyk pisze, konkludując swój wywód: "Krótko można powiedzieć tak: praktykujący katolik nie tylko grilluje, ale też głosuje. I na wójta, i na posła do Parlamentu Europejskiego." można tylko powiedzieć: brawo, brawo, brawo!

w związku z tym apeluję: głosuj! jak chcesz, ale głosuj! w przeciwnym przypadku nie masz najmniejszego prawa do narzekania, bo nie zrobiłeś nic, by aktualny stan rzeczy zmienić.


kataryna, anonimowość i etyka dziennikarska

"Dziennik" to ścierwo.

tak uważałem od dawna, ale ostatnie wydarzenia dostarczyły mi pewności niezbitej. tak ostra opinia z mojej strony jest podyktowana ewidentnym naruszeniem standardów dziennikarskich, etyki dziennikarskiej, brakiem zwykłej przyzwoitości oraz stosowaniem szantażu. szczegółowe informacje wraz z odnośnikami znajdują się tutaj.

wygląda na to, że nie tylko GN uważa swoich czytelników za ludzi mało inteligentnych. "Dziennik" również. Cezary Michalski jako publicysta "Dziennika" zapewne czasem przegląda to, co piszą jego koledzy/koleżanki, a już na pewno artykuły dotyczące ważnych spraw, więc nie wierzę, że nie zajrzał do artykułu zamieszczonego tutaj. w takim razie publikując komentarz zamieszczony tutaj ma czytelników za ćwierćinteligentów, którzy w dodatku nie wiedzą, że komputer może służyć do wyszukiwania informacji.

ups, przepraszam. zapomniałbym o jednej istotnej sprawie. Michalski i jego koledzy/koleżanki z "Dziennika" są niestrudzonymi krzewicielami demokracji i piewcami przyzwoitości i w życiu publicznym. bo przecież przyklaskiwali idei IV RP, która według nich była samą doskonałością. to znaczy przyklaskiwali na początku, kiedy wydawało się, że bracia Kaczyńscy mają jakąś szansę urzeczywistnienia swoich chorych pomysłów. kiedy się okazało, że cały projekt się sypie, oklaski ze strony "Dziennika" trochę ucichły. a kiedy się sypnął całkiem, przestał ich popierać. stosowny tekst dotyczący postawy tychże tytanów myśli politycznej znajduje się tutaj.

tutaj natomiast znajduje się treść SMS-a, jakiego kataryna otrzymała od Sylwii Czubkowskiej, która napisała w "Dzienniku" artykuł o niej. szantaż tutaj stosowany budzi obrzydzenie, a tłumaczenie "to frustrujące wiedzieć i nie móc napisać" budzi politowanie. w takim razie mentalnie Sylwia Czubkowska jest najprawdopodobniej na poziomie dziecka które dostało cukierka, ale może go zjeść dopiero po obiedzie. no ale przecież tak bardzo chce... tylko go poliże... żałosne i żenujące.

nie wiem, jakimi kryteriami kierował się ten, kto S. Czubkowską zatrudnił w "Dzienniku". a jeśli ma ukończone studia dziennikarskie, to chciałbym wiedzieć kto i dlaczego wystawił jej ocenę pozytywną z przedmiotu "Etyka dziennikarska", "Prawo prasowe" czy pokrewnego. nie chcę nic sugerować, po prostu chętnie poznam odpowiedzi na oba pytania.

"Dziennik" dodatkowo pogrąża to, że "Fakt", którym straszyła katarynę S. Czubkowska, stanowczo odcina się od całej sprawy - informacja wraz treścią komunikatu przesłanego do Gazety Wyborczej znajduje się tutaj. biorąc pod uwagę poziom merytoryczny materiałów zamieszczanych w "Fakcie" oraz typowy gazet tego formatu brak delikatności (że nazwę rzecz oględnie) musi zastanawiać chęć tak stanowczego odseparowania się od całej sprawy "Faktu". wytłumaczeń zapewne jest dużo, mnie przychodzą do głowy takie:
  1. ta sprawa naprawdę nie leży w orbicie zainteresowań "Faktu",
  2. "Dziennik" tą sprawą strzelił sobie nie tyle w stopę, co w brzuch i "Fakt" nie chce być jakkolwiek łączony po pierwsze z całą sprawą, po drugie z "Dziennikiem",
  3. być może dziennikarze "Faktu" wbrew pozorom mają jakieś poczucie przyzwoitości, w przeciwieństwie do dziennikarzy "Dziennika".
pikanterii dodaje fakt, że wydawcą zarówno "Dziennika", jak i "Faktu" jest jeden koncern medialny.

ludzie, którzy podobnie jak C. Michalski oskarżają anonimowych blogerów o to, że tylko będąc anonimowymi potrafią być odważni oraz zarzucają im brak odpowiedzialności imieniem i nazwiskiem za napisane słowa nie biorą pod uwagę jednej rzeczy. mianowicie anonimowe publikowanie w internecie czy to komentarzy czy blogów, czy wreszcie artykułów zasadniczo różni się od publikowania dziennikarza znanego z imienia i nazwiska: dziennikarz otrzymuje wynagrodzenie za to, co napisze, natomiast użytkownik internetu nie otrzymuje nic. poza tym publikujący gdziekolwiek dziennikarz reprezentuje gazetę, czasopismo, wydawnictwo, portal czy inną formę życia medialnego, co siłą rzeczy wymusza zgodność z linią programową pracodawcy i ogranicza niezależność opinii. anonimowy użytkownik internetu reprezentuje tylko i wyłącznie siebie.

poza tym, jak słusznie pisze Igor Czajka tutaj, ktoś podpisujący to, co robi pseudonimem a nie nazwiskiem, pracuje od zera na swoją markę, która akurat w tym znaczeniu jest równoznaczna z nazwiskiem. przykład pierwszy z brzegu: Banksy. kogo obchodzi, jak się naprawdę nazywa? ważna jest jego sztuka. a to, że jest znany od początku dzięki swej twórczości jako Banksy, a nie przykładowy John Smith, to naprawdę drobiazg.

w tym sporze jestem całym sercem po stronie kataryny, niezależnie od jej poglądów.


parę słów o wolności twórczej

tutaj jest artykuł portalu feminoteka.pl dotyczący procesu Doroty Nieznalskiej o "obrazę uczuć religijnych", na którą jakoby artystka naraziła dwoje ówczesnych posłów z ramienia LPR (Gertrudę Szumską i Roberta Strąka). mam szczerą nadzieję, że dla artystki ten koszmar się wreszcie skończy i że na kolejnej rozprawie, wyznaczonej na 4 czerwca 2009 r. usłyszy wyrok uniewinniający.

podstawową kwestią jest: kto się za co obraża i dlaczego (swoją drogą to dość pojemne określenie "obraza uczuć religijnych", można pod to podciągnąć prawie wszystko), jednakże istotniejsze jest to, że proces od samego początku opierał się na nieobiektywnym newsie nadanym przez TVN, zawierającym informacje o dziele Doroty Nieznalskiej, którymi posłowie poczuli się obrażeni. swoją drogą to jakiś absurd opierać swoje oskarżenie na materiale wyemitowanym przez telewizję. widocznie ci posłowie są jak dzieci i wierzą w to, co się mówi w telewizji. to z kolei stawia pod dużym znakiem zapytania ich kwalifikacje do uprawiania polityki. oboje są z LPR, więc to może nieco tłumaczyć ich problem z racjonalnym podejściem do czegokolwiek.

chwała sędziemu, który, jak pisze feminoteka.pl: "zadał sobie trud zamówienia eksperckich opinii, sięgnął do materiałów źródłowych w sprawie, czyli 16 minutowego filmu, tzw. surówki, nakręconej przez operatora TVN 18 stycznia 2002 r." skandaliczne jest to, że tak ważny dowód został odnaleziony dopiero w listopadzie zeszłego roku. we wspomnianym materiale filmowym (16 minutowym!): "dziennikarz TVN zadawał Dorocie Nieznalskiej rzeczowe pytania, artystka spokojnie tłumaczyła, na czym polega jej instalacja i jaka jest jej intencja. Dorota kilkakrotnie zapewniła, że instalacja „Pasja” nie odnosi się do uczuć religijnych i nie powinna nikogo obrażać."

można sobie wyobrazić, jakiego newsa (który trwał zapewne 30 sekund? minutę? dwie minuty?) można zmontować z 16 minutowego materiału oraz co zostało z całego wywiadu po przemonotowaniu. zresztą wspomniany portal pisze, co zostało: "Telewizja wyeksponowała skandal i szokujące reakcje, wycięto merytoryczny opis pracy. W pierwszej instancji w 2003 r. została skazana za przysługujące jej konstytucyjne prawo do wolności twórczej." tegoż prawa należy bronić do upadłego, inaczej grozi nam upadek kultury. inną sprawą jest wartość artystyczna dzieł "szokujących" i "obrażających". wierzę, że niezależnie od tego typu upraszczających klasyfikacji, wartościowe dzieła same się obronią, a te kiepskie szybko zostaną zapomniane.

z tego co wiem, nikt nikogo nie zmusza do oglądania czegokolwiek w galeriach czy podobnych miejscach, do większości z nich wstęp jest biletowany, zawartość uznana za kontrowersyjną jest chyba przeważnie jakoś oznaczana i zapewne większość pracowników muezów czy galerii udzieli wyczerpujących informacji na temat tego, czy wystawa nadaje się do obejrzenia przez dzieci czy młodzież. w związku z tym możliwość narażenia kogoś na obrazę uczuć religijnych czy naruszenie dobrego smaku jest dość ściśle "reglamentowana". innymi słowy: po prostu trzeba chcieć zostać obrażonym.

powoływanie się na opinię z drugiej czy trzeciej ręki i wypowiedzi typu: "nie widziałem, ale wiem" są niepoważne. a składanie doniesienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na podstawie zmontowanego materiału telewizyjnego prowokuje pytanie o granice wolności sztuki oraz z drugiej strony o intencje i poczytalność składających tego typu doniesienia.

EDIT:
jak informuje feminoteka.pl w tym artykule, Dorota Nieznalska została uniewinniona.


zielona rewolucja Baracka Obamy

tutaj jest bardzo ciekawy artykuł na temat tego, co zamierza zrobić dla ekologii prezydent USA. zmiany są rewolucyjne, jak zresztą napisano we wstępie. Barack Obama jest chyba pierwszym prezydentem, który tak mocno angażuje się w sprawy związane ze środowiskiem. ciekaw jestem, jak na te zmiany (bo zakładam, że zostaną uchwalone przez Kongres) zareagują ekologowie, alterglobaliści i inni ludzie pozytywnie zakręceni na punkcie troski o naszą planetę.

mam wszelako nadzieję, że jest to pierwsza z wielu zmian, jakie Obama zamierza wprowadzić do sposobu funkcjonowania czy miejsca USA na arenie międzynarodowej, a które obiecał w swoim przemówieniu inauguracyjnym. funkcjonowanie Stanów jako kraju dla swoich obywateli interesuje mnie mniej, ponieważ jestem Polakiem, a nie obywatelem USA, wszelako jest też ważne ze względu na to, że kraj ten jest pewnym wzorcem kulturowym w dzisiejszym świecie. relatywnie więcej ludzi chce mieszkać w Stanach niż w innych krajach równie rozwiniętych cywilizacyjnie. o czymś to świadczy.

jak wspomniałem, nie jestem obywatelem USA, ale gdybym był, głosowałbym na Obamę, to nie ulega wątpliwości. mam nadzieję, że będzie on prawdziwym przywódcą na trudne czasy, jakiego potrzebują Amerykanie i cały świat. ktoś mógłby powiedzieć, że George W. Bush też rządził Stanami w trudnych czasach (atak na WTC, "wojna" z terroryzmem itp.), po pierwsze sam kreował te i inne problemy, aby móc je później rozwiązywać, albo używać w kampanii wyborczej, a po drugie: Boże uchowaj przed kolejnym takim prezydentem USA. tak naprawdę prezydenturę Obamy można będzie zacząć oceniać najwcześniej w listopadzie (po roku jego rządów), ale po tym choćby posunięciu widać, że chyba idzie ku lepszemu.


Etykiety: | 0 komentarze

o mężach stanu (nieistniejących)

alex2001 pisze tutaj o deficycie mężów stanu. jeśli przyjąć jego definicję, trudno się z jego argumentami nie zgodzić. oczywiście, jeśli przyjąć definicję na przykład z wikipedii, to paru mężów stanu mieliśmy w naszym kraju. jednakże istotniejsza jest jedna z kolejnych notek alexa2001, zamieszczona tutaj. takie małe political fiction z cyklu: co było było, gdyby...? w tym przypadku: gdyby Karol Wojtyła nie został papieżem, tylko politykiem.

nie mam wystarczającej wiedzy, by w pełni ocenić dorobek Jana Pawła II, ale z wieloma wątkami poruszonymi w przywołanej notce trudno się nie zgodzić. oczywiście znam przysłowie, które mówi "o zmarłych dobrze, albo wcale", wszelako nie mam na celu zmieszania dorobku Jana Pawła II z błotem. nie, chodzi mi o trochę bardziej obiektywne spojrzenie, niż prezentowane w Polsce podejście z czcią nabożną i nieomal na klęczkach, bo to przecież papież-Polak. symptomatycznie pisze alex2001: Dla nas był wyjątkowy, przyciągał tłumy, bo był człowiekiem sukcesu. Znanym na świecie Polakiem, co samo w sobie jest tak rzadkie, że nie można się tym nie zachwycać. Leczył nasze kompleksy. Gdyby Polak został nagle prezydentem USA wielbilibyśmy go podobnie." coś jest na rzeczy, bo jakoś nie słyszałem równie strzelistych zachwytów nad Benedyktem XVI i jego pontyfikatem.

nie będę szczegółowo oceniał stosowania nauczania Karola Wojtyły w polskim Kościele, bo trudno tak naprawdę to ocenić, poza tym nie zajmuję się tą tematyką, ale chyba jest z tym cienko. abstrahuję w tym momencie od wartości teologicznej nauczania papieża, bo się na tym nie znam. mam na myśli kontrast między ciągłym powoływaniem się wszystkich na Jana Pawła II i jego nauki, a zastosowaniem tego w życiu codziennym czy funkcjonowaniu społeczno-politycznym.


kolejny raz o in vitro

tutaj jest napisane o inicjatywie świeckich katolików zmierzającej do przedstawienia Sejmowi RP obywatelskiego projektu zakazującego całkowicie zapłodnienia in vitro w Polsce.

zastanawiam się, jakim trzeba być egoistą, żeby wpaść na podobny pomysł. jeśli tym ludziom sumienie zakazuje korzystać z tej metody, OK - nikt ich nie zmusza. natomiast całkowity zakaz in vitro uderza w tych, którzy chcieliby z tej metody skorzystać. innymi słowy: "TAK dla in vitro " nie oznacza nakazu, natomiast "NIE dla in vitro" oznacza zakaz. niby jest to oczywiste, ale jak widać, nie dla wszystkich.

abstrahuję od faktu, że istnieją katolicy, którzy się z tym zakazem nie zgadzają. ale w Polsce żyją również wyznawcy innych religii, a także ateiści. i ja się pytam: z jakiej okazji wyznawcy jednej z religii forsują ustawę. której mają podlegać wszyscy? zwłaszcza, że ustawa dotyczy sprawy, co do której istnieje duża różnica zdań.

w pierwszym akapicie wspomnianego artykułu znalazłem bardzo ciekawe zdanie: "Jednak wszyscy, którzy się pod tym projektem podpisali, już dzisiaj zrobili coś niesamowitego: wprowadzili do debaty publicznej w Polsce wiadomość, że znaczna liczba Polaków chce całkowitego zakazania in vitro." w ostatnim jest równie ciekawe zdanie: "Potężne poparcie dla projektu komitetu Contra in Vitro może jednak politykom uświadomić fakt, z którego dotąd nie zdawali sobie sprawy: że mnóstwo ich wyborców chce prawnego zakazu in vitro."

dla informacji: dotychczas podpisało się pod tym projektem 150 tys. osób. według informacji podanych przez GUS (czyli instytucję, którą trudno podejrzewać o sprzyjanie komukolwiek) w Polsce żyje 38 mln obywateli, z czego jakieś 29 mln ma powyżej 18 lat, czyli można uznać, że według prawa są dorośli. nie trzeba chyba doktoratu z matematyki ani polonistyki, żeby wiedzieć, że określenie "znaczna liczba", "potężne poparcie" czy "mnóstwo" w odniesieniu do 29 mln ludzi z całą pewnością nie oznacza 0.005 (0.5 %). a tyle mniej więcej wynosi stosunek liczby podpisów pod wyżej wspomnianą inicjatywą do liczby dorosłych Polaków.

ja tu widzę ewidentne przekłamanie i manipulację. oczywiście każdy może sobie pisać, co tylko mu ślina na język przyniesie, natomiast od gazety rozpowszechaniej między innymi w kościołach należałoby oczekiwać, że przynajmniej fakty opisze obiektywnie. trudno zmanipulować informację dotyczącą ilości czegoś, jednakże GN to się udało. gratulujemy!

EDIT:
mam wrażenie (nie pierwszy raz zresztą), że GN uważa swoich czytelników jeśli nie za idiotów, to na pewno za ludzi, którzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem, analizować czy wyciągać wniosków, a przede wszystkim za ludzi, którzy poza GN nie czytają zbyt dużo innej prasy, blogów czy artykułów zamieszczanych w różnych innych miejscach. osobiście mnie coś takiego trochę obraża, ale z drugiej strony GN jest nieustanną inspiracją i motywatorem do dookreślania moich własnych poglądów. więc będę go czytał dalej. z tego miejsca pozdrawiam redaktorów i życzę dużo weny ;-)


na Kościół trzeba łożyć?

tutaj jest opis pewnej godnej pożałowania praktyki związanej z pierwszą komunią.

rozumiem, że w Kościele są pewne opłaty "administracyjne", jak w każdej innej instytucji (Kościół oprócz wymiaru eklezjalnego jest również pewnego rodzaju instytucją "usługową"). ale czy to wszystko musi koniecznie tak wyglądać? nie dość, że w dzisiejszych czasach większość dzieci nie przeżywa pierwszej komunii zbyt głęboko w wymiarze duchowym (chwała chlubnym wyjątkom!), a skupia się na prezentach, to jeszcze dodatkowo proboszcz funduje im taki przekaz. i w ogóle co to za tłumaczenie:"Tu chodzi o naukę, że na Kościół trzeba łożyć"? można łożyć, księże proboszczu, można. ale nie trzeba.

cała ta sprawa napawa mnie głębokim niesmakiem. smutne, że mój Kościół pozwala na takie rzeczy...

moim zdaniem najlepiej wprowadzić finansowanie Kościoła podobne do wzoru niemieckiego. jasno i przejrzyście. przy okazji okazałoby się ilu tak naprawdę wiernych przyznaje się do przynależności do poszczególnych Kościołów w Polsce. piszę tak na zasadzie: jeśli trzeba za coś zapłacić, ludzie się nad tym zastanawiają. aczkolwiek jeśli chodzi o katolicyzm, w Polsce jest silna wiara oparta na tradycji, a nie na osobistym doświadczeniu czy refleksji. więc pewnie ludzie popsioczyliby trochę, ale znakomita większość płaciłaby co roku, a w kościele pojawiałaby się pewnie w niedzielę gdzieś za filarem, nauczanie Kościoła mając w głębokim poważaniu.


Etykiety: | 0 komentarze

o reklamie i o byciu Polakiem

o minister Elżbiecie Radziszewskiej pisałem już tutaj. dzisiaj znowu nadarza się okazja. swoją drogą, wczoraj kolejny raz pisałem o innym ministrze. jak tak dalej pójdzie, to się porobią jakieś seriale z tego ;-).

ale do rzeczy. nieoceniona feminoteka.pl zamieściła tutaj informację o kolejnej inicjatywie pani minister ds. równego traktowania. bardzo trafnie rzecz uchwycił/a w komentarzu niejaki/a malgo: "ciekawe, zajęła się akurat problemem, który w plosce zagwarantuje jej gębę zamachowczyni na wolność słowa... "Jakbym nie wiedział, że głupota, to bym pomyślał, że prowokacja." A przemoc wobec kobiet i dyskryminacja na rynku pracy sobie poleżą..." nic dodać, nic ująć.

uważam, że pani minister podejmuje działania pozorne i zastępcze, które mają uwiarygodnić potrzebę zajmowania akurat przez nią tego ważnego stanowiska. możliwe też, że w związku z wyborami do Parlamentu Europejskiego PO przykazała swoim ministrom, urzędnikom i wszelakiej maści funkcjonariuszom zwiększenie aktywności, aby można z tego zrobić jakiegoś newsa, czy to telewizyjnego, czy choćby prasowego. a jak wiadomo, większość naszego społeczeństwa ma problem z interpretacją najprostszego tekstu, więc ów news zostanie zapamiętany jako kolejna dobra rzecz, którą Jaśnie Panująca PO robi dla swego ludu.

dla polepszenia nastroju (myślę o poziomie merytorycznym wypowiedzi i działań) tutaj jest wywiad z niezawodną profesor Magdaleną Środą. niezawodną pod względem pokazywania Polakom ich wad, a z drugiej strony uczenia pewnych wzorców i pokazywania, na czym powinno wyglądać społeczeństwo obywatelskie. jej tekst jest tak konkretny i trafny, że nie jest potrzebny żaden komentarz. mogę tylko życzyć pani profesor powodzenia w wyborach do Parlamentu Europejskiego. co niniejszym czynię. kierunek: Bruksela!


Andrzej Czuma - pazerny i pamiętliwy

o ministrze Andrzeju Czumie pisałem tutaj i tutaj. nie przypuszczałem, że będę pisał po raz trzeci. ale jak widać, nie wszystko da się przewidzieć. zwłaszcza, jeśli dotyczy polityki.

w tym miejscu jest komentarz Bogdana Wróblewskiego na temat aktualnych poczynań ministra sprawiedliwości. właściwie nie trzeba zbyt wiele dodawać. napiszę tylko, że Donald Tusk powołując A. Czumę na stanowisko ministra sprawiedliwości chyba nie przypuszczał, że popełnił jeden z największych błędów jako premier RP. aktualny minister sprawiedliwości niespecjalnie nadaje się na to stanowisko pod względem przygotowania merytorycznego i poziomu etyczno-moralnego i wyraźnie odstaje od swoich poprzedników (może z wyjątkiem Zbigniewa Ziobry, ale od osoby jego pokroju nietrudno być lepszym).

zresztą, aby wyjść obronną ręką ze skomplikowanych sytuacji, w jakich się znalazł wystarczy, by pan minister miał trochę rozsądku i był przyzwoity. jak widać, u A. Czumy nawet te przymioty trudno znaleźć, nie mówiąc o innych cechach predestynujących go na stanowisko ministra sprawiedliwości. Tusk pozbywając się z rządu Z. Ćwiąkalskiego, który był chyba jego najbardziej kompetentnym ministrem, zrobił ewidentny błąd, zresztą nie pierwszy jako premier RP. ale ten chyba był najpoważniejszy.

EDIT:
syn pana ministra bardzo się przejął i zdenerwował komentarzem zamieszczonym tutaj. przejął się tak bardzo, że grozi blogerce sądem, o czym pisze GW w tym miejscu.

zwracają uwagę dwie kwestie:
po pierwsze, jak napisał giz 3miasto w komentarzu zamieszczonym tu, odpowiedź ministra nie jest zwykłym dementowaniem informacji jakoby nieprawdziwych podanych przez inną osobę. to jest jakaś insynuacja, i to bardzo nieładna.

po drugie, zastanawiam się, w jakim kraju my żyjemy, skoro syn ministra grozi blogerce, która ma prawo wyrazić swoje zdanie, pozwem sądowym. coś tu jest chyba nie tak. minister sprawiedliwości jest osobą publiczną, więc powinien się liczyć z tym, że różni ludzie będą oceniać jego działania i niekoniecznie się z nimi zgadzać. poza tym, jak stwierdza Konstytucja RP w rozdziale II, artykuł 54:"Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji." (pełen tekst Konstytucji dostępny jest tutaj)

zastanawiające, dlaczego K. Czuma grozi pozwem sądowym blogerce, która stara się bronić pewnych standardów, ale zachowuje wysoki poziom merytoryczny komentarzy i kulturę osobistą. natomiast debile publikujący komentarze na onet.pl jakoś mu nie przeszkadzają. mimo, że zdecydowanie częściej poziom merytoryczny i brak jakiejkolwiek kultury osobistej bardziej ich predestynowałby do stania się obiektem zainteresowania syna ministra.

EDIT:
GW zamieściła tutaj kolejne informacje na temat powyższej groźby syna pana ministra. z tego artykułu wynika z jasno, że Krzysztof Czuma co innego mówi, co innego pisze. wnioski pozostawiam czytelnikom.


Etykiety: | 0 komentarze

von trompka





































oto trzy przykłady ocierającego się o geniusz połączenia słowa i obrazu, których autorstwem jest niejaki von trompka. więcej znajduje się tutaj.


Wojciech Olejniczak - swój chłop ;-)

dla odmiany po poważnych tematach tutaj jest nie do końca poważna rozmowa Moniki Olejnik z Wojciechem Olejniczakiem. widać, że poseł ma duży dystans do własnej osoby i spore poczucie humoru. tak trzymać. powodzenia w wyborach do europarlamentu !


20 lat Gazety Wyborczej

jak niektórym wiadomo, jestem fanem Gazety Wyborczej, która obchodzi właśnie swoje dwudziestolecie. właściwie nie da się opisać i ocenić jej zasług dotyczących budowania demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego.

przede wszystkim Gazecie jestem wdzięczny za to, że uczy nas różnych rzeczy, na przykład tego, że:

- Aborcja i In vitro to ważne sprawy, o których trzeba rozmawiać i wypracowywać kompromis,
- Ateizm powinien być tak samo uprawniony w dyskursie, jak przekonania religijne,
- Białe miasteczko walczyło o coś więcej, niż tylko podwyżki - o ludzką godność,
- Bój o wyższą emeryturę czeka również ciebie, drogi czytelniku,
- Honor posła wart 300 zł czasami bywa. niestety...
- IPN kontra Lech Wałęsa to nierówna walka i trzeba stanąć po stronie przyzwoitości i prawości,
- nasza obecność w Iraku jest raczej niepotrzebna,
- odpowiedź na pytanie: "Kim jest generał?" jest skomplikowana i niejednoznaczna,
- takie patologie, jak nepotyzm polityczny i praca za seks muszą być piętnowane,
- "Polska biega", "krwiodawstwo" i "odchudzanie" to inicjatywy dla każdego,
- Polska to nie jest kraj dla starych ludzi. młodzi też zresztą nie mają zbyt lekkiego życia...
- Reprywatyzacja - ziemia dla Kościoła to sprawa, która zdecydowanie wygląda nie tak, jak powinna,
- Rodzić po ludzku to obowiązek, a nie przywilej,
- Rozwód po polsku można przeprowadzić w sposób cywilizowany,
- Ryszard Kapuściński największym reporterem był. niestety:"był"...
- Stan wojenny był smutną i tragiczną, ale koniecznością dziejową,
- walczyć o Tybet trzeba cały czas,
- Umierać po ludzku też trzeba się nauczyć,
- Urlopy tacierzyńskie powinny być obowiązkowe, bo są elementem Powrotu taty który jest niezbędny dla normalnego funkcjonowania rodziny,

...i wielu innych, o których mowa tutaj.

z okazji dwudziestych urodzin dostojnej jubilatce należą się życzenia. będą krótkie: tak trzymać. powodzenia na następne dwadzieścia i więcej lat :-)


Tadeusz Mazowiecki Człowiekiem Roku 2009

tutaj jest relacja z przyznania tytułu Człowieka Roku GW 2009 Tadeuszowi Mazowieckiemu. nie jestem w stanie wymienić wszystkich cech i zasług świadczących o Jego wielkości i wymienić, za co Polska powinna być Mu wdzięczna. aż żal, że ludzie tego formatu zdarzają się tak rzadko.

mogę tylko powiedzieć: "brawo, brawo, brawo !!! żyj nam jak najdłużej i ciesz się dobrym zdrowiem i siłami. wielki, wielki szacunek za Twoje dokonania."

tutaj jest serwis GW poświęcony Tadeuszowi Mazowieckiemu.


o tolerancji i nietolerancji słów kilka

tutaj jest krótka relacja z wykładu dra Paula Camerona wygłoszonego w czasie konferencji organizowanej przez studentów KUL-u z Akademickiego Klubu Myśli Społeczno-Politycznej Vade Mecum. nie chcę pochylać się nad treścią merytoryczną tego "wykładu", bo szkoda mojego czasu i umiejętności. poza tym każdy może sobie uważać co chce, w końcu jest pluralizm poglądów. no i żyjemy podobno w epoce postmodernizmu.

zastanawia mnie, skąd ten podobnież ceniony (co prawda nie bardzo wiem za co) badacz bierze dane i informacje do swoich wykładów. chodzi mi o jakieś rzetelne badania przeprowadzone na poważnym uniwersytecie. bo wygłaszanie w czasie wykładu zdań zaczynających się od "wydaje się, że..." raczej nie przystoi naukowcowi, albo komuś, kto chce za takiego uchodzić. mnie też może się wydawać wiele rzeczy, ale nie pretenduję do miana badacza, naukowca czy elity intelektualnej. po prostu wyrażam swoje zdanie i tyle.

tutaj natomiast jest wywiad z w/w zamieszczony w Rzeczpospolitej. treść wypowiedzi tego pana powinna zaniepokoić wszystkich ludzi, dla których ważne są prawa człowieka, demokracja i tolerancja, bo brednie, które głosi jako fakty, zagrażają wymienionym przeze mnie fundamentom nowoczesnego społeczeństwa. ten "naukowiec" powinien ponadto dostać natychmiastowy zakaz wykonywania zawodu, bo przynosi wstyd i hańbę wszystkim psychologom.

a tutaj jest komentarz Piotra Pacewicza, który na łamach GW od długiego czasu niestrudzenie podejmuje wysiłki dotyczące nauczenia polskiego społeczeństwa akceptacji Innego, kimkolwiek on jest - Żydem, Cyganem, gejem/lesbijką, osobą starszą, upośledzoną czy niepełnosprawną, feministką, wyznawcą innej religii czy ateistą. albo osobą w jakikolwiek inny sposób różniącą się od nas. zdaję sobie sprawę, że ktoś może mi zarzucić, że szufladkuję ludzi i wkładam ich w pewne ramki, ale piszę tak dlatego, żeby uświadomić, w jaki sposób można się różnić.

według mnie promowanie tolerancji dla odmienności nie wiąże się z propagowaniem pewnych postaw czy filozofii życiowych, ale z akceptacją tego, że inny człowiek jest przede wszystkim szansą, a nie zagrożeniem. i mam wrażenie, że większość ludzi nie próbuje sobie wyobrazić, jak to jest być jedną z osób należących do wymienionych przeze mnie powyżej grup społecznych i żyć w Polsce, na przykład w przeciętnym małym miasteczku. myślę, że takie ćwiczenie myślowe niektórym pozwoliłoby zmienić spojrzenie na pewne sprawy.

nie zamierzam komuś narzucać sposobu myślenia czy przekonywać, że któraś opcja jest lepsza. w końcu każdy ma swój rozum (a to, czy potrafi się nim posłużyć, to już zupełnie inna kwestia).

ja w każdym razie uważam, że "każdy inny, wszyscy równi".

P. S.
tutaj jest opisane, w jaki sposób można w przyjemnej atmosferze spróbować pozbyć się uprzedzeń. cenna to i potrzebna inicjatywa. popieram ją z całego serca i oby więcej takich!

EDIT:
tutaj jest świetna analiza poglądów P. Camerona. dziwnym trafem poglądy tego pana często pokrywają się z poglądami polityków rządzących Trzecią Rzeszą. zastanawiające i zatrważające.