Polak, Pakistan, problem

alex2001 w bardzo fajny sposób spuentował medialną histerię dotyczącą Polaka porwanego i zabitego w Pakistanie (link: tu ).

nasuwa mi się parę myśli w związku z całą tą historią:

po pierwsze:
zniesmaczenie wałkowaniem tematu przez wszystkie możliwe media w ilościach przekraczających granice mojej percepcji. ale cóż, media lubują się w takich rzeczach (porwania, krwawe historyjki, najlepiej przyprawione szczyptą egzotyki-Pakistan w tym wypadku pasuje jak nic).

po drugie:
wylewanie krokodylich łez nad losem tego człowieka jest trochę nie na miejscu, jeśli chodzi władze państwowe. skoro był porwany nie dzień i nie tydzień wcześniej, a cztery miesiące wcześniej, to pewnie można było coś zrobić konstruktywnego.

po trzecie:
jak już się zabierać do czegoś i robimy coś w kierunku uwolnienia tego biedaka, to robić to z sensem i pomyślunkiem. jak wynika z tej wypowiedzi Gromosława Czempińskiego, można było zrobić więcej z polskiej strony i nie zdawać się na Amerykanów i Pakistańczyków. bardzo dobrze powiedziane, że mogło być inaczej, gdyby w wywiadzie pracowały doświadczone osoby. ale nie pracują, bo szlify zdobywały za poprzedniego systemu ("PRL-owcy" - cytat za G. Cz.) i zapewne nie tylko w wywiadzie tak jest, w niektórych ministerstwach, urzędach, agencjach pewnie też. nie pracują osoby, które znają się na rzeczy, ale nie przeszły weryfikacji albo ich oświadczenie lustracyjne nie było nieskazitelne. pytam się: gdzie tu sens? gdzie logika? czy ważniejszy jest kryształowy charakter (jeśli coś takiego istnieje w ogóle) czy umiejętności? w lustracyjnym szale często inkwizytorzy wylewają dziecko z kąpielą: podpisanie jakiegoś tam świstka o współpracy przekreśla całego człowieka jako pracownika, razem z jego umiejętnościami, znajomościami osobowymi i znajomościami pewnych procedur itp. smutne.

po czwarte:
jak już tam się jedzie, to trzeba się liczyć z tym, że powrót może nastąpić nie tylko na własnych nogach, ale możliwa jest też druga opcja: trumna. oczywiście nigdzie nie jest stuprocentowo bezpiecznie, ale w rejonach zapalnych trzeba brać pod uwagę większe prawdopodobieństwo opcji mniej korzystnej.

po piąte:
zachęcam do obejrzenia filmu "Cena odwagi" (ang. "A Mighty Heart") z rewelacyjną rolą Angeliny Jolie. film pokazuje, że w takich przypadkach nie tyle uwolnienie porwanego zakładnika, co choćby dotarcie do porywaczy jest kwestią szczęścia, przypadku, zbiegu okoliczności. i czasami nawet najlepsze umiejętności nie pomogą.

po szóste:
tak po ludzku żal faceta. po prostu


Etykiety: , |

0 komentarze: