parę słów o in vitro

jak mogłaby się notka nie zacząć od odpowiedniego odnośnika? no jak? otóż nie mogłaby ;-)

służę uprzejmie zatem:
tutaj jest ważny głos w debacie nad in vitro. wypowiada się profesor Stanisław Obirek. przy czym najważniejsze słowa nie dotyczą samej ustawy, ale dotyczą nauczania Kościoła katolickiego. brzmią następująco: "Stało się bowiem coś niedobrego z obecnością religii w przestrzeni publicznej w naszym kraju. A zwłaszcza z nauczaniem jednego z Kościołów. Jego głos, który powinien być jednym z wielu głosów wspólnot religijnych współtworzących polskie społeczeństwo, stał się głosem nie tylko dominującym, ale wręcz narzucającym rozwiązania konkretnych problemów, które są i powinny być rozwiązywane w wyniku społecznego kompromisu." nic dodać, nic ująć.

dalej pisze Obirek o tym, że nauczanie KRK w kwestiach antykoncepcji (i innych kwestiach) nie jest nauczaniem nieomylnym. trudno się z tym nie zgodzić, mając choćby na uwadze stosunek Kościoła do różnych twierdzeń naukowych, że odwołam się za autorem choćby do Kopernika i Darwina. poza tym posłowie tworzący prawo zapominają, że jeśli coś nie jest zakazane, nie oznacza to automatycznie, że jest nakazane. przecież nikt nikogo nie zmusza do zapłodnienia in vitro, jeśli jest to niezgodne z jego przekonaniami. podobnie z aborcją, stosowaniem antykoncepcji i wieloma innymi sprawami. niby jest to rzecz oczywista, ale jak widać, nie dla wszystkich.

jako liberał (obyczajowy) uważam, że ważne jest, żeby dać człowiekowi wybór określony jakimiś ramami. oczywiście równie ważne jest ograniczenie zastosowania prawa ściśle określonymi warunkami. innymi słowy, nie jest tak, że wszystko i zawsze, co nie jest zabronione, jest dozwolone, ale dozwolone jest coś i w ściśle określonej sytuacji.

jak to ładnie powiedziała profesor Magdalena Środa w wywiadzie dla Dziennika"po co stawiać na jedną partię, skoro może mieć wszystkie" (cały wywiad tutaj). i tak to wszystkie znaczące partie albo zabiegają o poparcie KRK, albo odnoszą się do jego propozycji w różnych kwestiach. i zamiast rzeczowej debaty na różne ważne tematy partie zajmują się tym, co KRK ustami swoich hierarchów uważa na ten albo inny temat. celowo piszę "ustami hierarchów", gdyż często większość "szeregowych" katolików ma zdanie zgoła odmienne w wielu kwestiach. ale w dyskursie publicznym raczej tego nie słychać. kłania się tutaj kwestia manipulacji wypowiedzi i prezentowania jej przez media, ale to temat na inną, obszerniejszą notkę.

moim skromnym marzeniem jest, by Polska była krajem świeckim, w którym do pisania ustaw niekoniecznie zaprasza się Kościół, a jeśli już ktoś uzna to za rzecz niezbędną, to powinno się dla zapewnienia pluralizmu zapraszać przedstawicieli wszystkich Kościołów, a nie tylko katolickiego. KRK za poprzedniego ustroju przyzwyczaił się do dominującej pozycji. ale sytuacja się zmieniła, czy tego chce, czy nie. sorry, Winnetou.

świetnym przykładem zaprzeczenia takiego podejścia jest tak zwana ustawa Gowina, do pisania której nie zaproszono przedstawicieli innych Kościołów (nie wspominając o wyznaniach niechrześcijańskich, również obecnych na duchowej mapie Polski), choć przecie wyborcami PO są nie tylko katolicy. nie wspomnę o tym, że nie zaproszono przedstawicielek środowisk kobiecych itd. ale widocznie PO pisze ustawę mając na uwadze kolejne wybory, a nie tych, których ta ustawa naprawdę powinna dotyczyć, czyli osoby nie mogące mieć dzieci.

i jeszcze jeden odnośnik na koniec, ponownie wypowiedź profesor M. Środy. tym razem na temat wysłuchania publicznego dotyczącego ustawy o in vitro. swoją drogą to jakiś skandal, żeby nie było żadnego posła, który chciałby posłuchać co na ten gorący temat mają do powiedzenia tak zwani zwykli obywatele. wstyd i hańba. i jak tu się dziwić ludziom, którzy mówią, że polityka ich nie interesuje, skoro polityków nie interesują ludzie?


0 komentarze: