o Benedykcie XVI i Kościele

jeśli ktoś nie wie, skąd się wziął kryzys ekonomiczno-finansowy, a chciałby wiedzy zaczerpnąć u samego źródła, papież śpieszy z wyjaśnieniem.

nie jakiś tam spadek cen nieruchomości, upadłości banków i firm ubezpieczeniowych, kryzys zaufania na rynku międzybankowym, kryzys na rynku pracy i surowców. nie. winne jest bałwochwalstwo. czyli człowiek grzeszy, więc Pan Bóg zsyła kryzys (upraszczając). zaiste, interpretacja godna profesora teologii, którym jest Benedykt XVI. możnaby się spodziewać po papieżu bardziej rozbudowanej interpretacji zjawisk ekonomiczonych dziejących się we współczesnym świecie. ale dostaje się dość prymitywną wykładnię przyczynowo-skutkową.

nie napiszę "a myśmy się spodziewali....", bo wybór akurat tego papieża nie nastroił mnie specjalnie pozytywnie co do przyszłości Kościoła pod jego rządami. nie jestem rozczarowany, bo się za wiele nie spodziewałem. i coraz bardziej się przekonuję, że miałem rację. nie chciałbym się zbytnio przechwalać, ale zaraz po wybraniu kardynała J. Ratzingera na papieża powiedziałem, że jest to wybór raczej zachowawczy, choćby ze względu na wiek wybranego papieża (78 lat) i niczego nadzwyczajnego spodziewać się prawdopodobnie nie należy. jak widać, miałem rację. żeby nie być jedynym krytykiem Benedykta XVI, przywołam artykuł Marco Polittiego zamieszczony w dzienniku La Repubblica,a zamieszczonym w internecie tutaj .

i nadzwyczaj słuszne jest pierwsze zdanie wspomnianego artykułu, mówiące tak: "W trzecim roku pontyfikatu Joseph Ratzinger pokazuje obraz Kościoła okopującego się na pozycjach obrony wartości; obraz, który nie przemawia do uczuć zwyczajnych ludzi. Jakby dla Benedykta XVI doktryna znaczyła więcej niż więź z wiernymi".

faktycznie, Kościół nie sprawia wrażenia przyjaznej instytucji, bo co by nie mówić, oprócz wymiaru eklezjalnego jest również w sensie ludzkim instytucją. jest instytucją sprawnie zarządzaną - może czasem zbyt sprawnie; dbającą o swoje interesy i funkcjonariuszy - może czasem zbyt tym pochłoniętą; zajętą sprawami niebieskimi - owszem, ale czasem zbyt oddaloną od codziennych spraw tak zwanych zwykłych ludzi; pokazującą heroiczne wzorce - ale wymagającą heroizmu od każdego, nawet od tych, których na ten heroizm nie stać; wreszcie: chcącą wpływać na losy świata - ale nie przez przepowiadanie Ewangelii, ale przez doraźne środki, takie jak wpływanie na stanowione prawo i niepozostawianie miejsca na ludzkie sumienie, tak zwany zdrowy rozsądek i wspólne wszystkim ludziom wartości zakorzenione w ich sercach.

powyższe opinie na temat Kościoła jako instytucji dotyczą Kościoła w Polsce, bo o nim wiem co nieco. być może na świecie jest podobnie albo wręcz odwrotnie, ale na ten temat nie śmiem się wypowiadać.

oczywiście Kościół w Polsce jest pełen dobra czynionego przez różnych świętych ludzi: kapłanów i biskupów, braci i siostry zakonne, świeckich i różne organizacje. tego wcale nie neguję, bardzo jestem z tego dumny, pochwalam to i podziwiam. ale nie do końca podoba mi się postawa niektórych pasterzy Kościoła w różnych kwestiach. ta notka jest tego jakimś wyrazem.

odniosłem się tylko do pierwszego zdania wspomnianego artykułu, bo jest on właściwie naszpikowany celnymi stwierdzeniami. zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z całością. a temat pewnie jeszcze będę rozwijał.


Etykiety: |

0 komentarze: