przeprowadzka

wszystkich, którzy zawędrowali na niniejszą stronę informuję, że się wyprowadziłem i zapraszam na stronę: http://michalm.info.

proszę również o zaktualizowanie odpowiednich zakładek czy RSS-ów. pozdrawiam i do zobaczenia!


Etykiety: | 0 komentarze

edukacja seksualna w Polsce: nie jest lepiej. przykład: Łódź

nieoceniona feminoteka.pl informuje tutaj o kuriozalnej inicjatywie "edukacyjnej" dotyczącej projektu "Wychowanie do abstynencji", który od września będzie prawdopodobnie nauczany jako przedmiot w łódzkich szkołach.

celowo napisałem "kuriozalnej", bo o ile zgadzam się z tym, że podejmowanie współżycia seksualnego przez młodzież nie powinno z różnych względów następować zbyt wcześnie, to równocześnie uważam, że należy respektować to, że młodzież jednak współżycie podejmuje i należy jej przekazać pełną i rzetelną wiedzę na temat "co to jest seks i czym to się je".

tego typu inicjatywy, jak wyżej wspomniana, choć zapewne oparte na dobrych chęciach, charakteryzują się jednakowoż nieznajomością młodzieży i pobudek, którymi się kierują młodzi ludzie. jedną z nich jest przekora. oczywiście nie twierdzę, że cała młodzież bez wyjątku za punkt honoru stawia sobie sprzeciwianie się rodzicom i wychowawcom. co nie umniejsza potrzeby przekazywania kompleksowej i rzetelnej wiedzy dotyczącej tematów, z którymi młody człowiek może się zetknąć, przede wszystkim zaś zagrożeń i konsekwencji związanych z takim czy innym postępowaniem.

uprzedzając możliwe sprzeciwy co do mojego wywodu, bazujące na wypowiedziach różnych osób: nie wydaje mi się, żeby przekazywanie informacji było zachęcaniem do czegokolwiek. oczywiście wszystko zależy od tego, kto i w jaki sposób tą wiedzę przekazuje. ale skłaniałbym się tutaj ku zasadzie: lepiej zapobiegać niż leczyć.

można się zastanawiać, czy przyswojenie tak podstawowej wiedzy, jaką powyżej przywołałem, wymaga jakichś szczególnych kwalifikacji umysłowych. moim zdaniem: nie wymaga. więc tym bardziej dziwi postawa różnej maści specjalistów od wychowania młodzieży.

myślę, że najlepiej wypowiedziała się w tym dyskusji na forum na ten temat Aldi: "Takie zajęcia mają EDUKOWAĆ, pokazują przede wszystkim, że seks jest czymś normalnym, naturalnym, a jego efekty mogą być przeróżne...
Lepiej pokazać wszystkie ZA i PRZECIW, uwrażliwiać młodych ludzi, zaufać im i zdać się na ich decyzje (które i tak podejmą!), niż przekonywać tylko do abstynencji. Jeśli pokazuje się jedyną słuszną drogę zbuntują się przeciw temu." nic dodać, nic ująć.


gejowska ofensywa?

w poprzedniej notce odniosłem się do artykułu Jana Pospieszalskiego (zamieszczonego tutaj) i dzisiaj chciałbym temat rozwinąć.

autor "Warto rozmawiać" odwołuje się do listu Roberta Biedronia, zamieszczonej tutaj. dla mojej notki wypowiedź Biedronia nie jest istotna, więc się do niej nie odnoszę. oprócz polemiki autor pisze między innymi:

  • "O przyjemność bez konsekwencji, bez odpowiedzialności, bez zobowiązań. Natychmiastowe realizowanie zachcianek – seksualna przyjemność jako produkt, konsumpcja bez ograniczeń. Niechęć do wyrzeczeń, powściągania żądz, nienawiść do wstrzemięźliwości i panowania nad sobą. Aktywiści gejowscy nie chcą uznać, że seksualność to źródło rozkoszy, ale i problemów." - niby dlaczego wyżej wymienione cechy przypisywane są tylko homoseksualistom? bardzo daleko idące uproszczenie, w dodatku nieprawdziwe. oprócz tego zdaje się, że dla autora widocznie jest niemożliwe do pomyślenia, żeby dla geja jego seksualnością była problemem i ciężarem. a jednak się to zdarza, co więcej, taki człowiek może być przykładnym chrześcijaninem, zachowującym wstrzemięźliwość płciową. ale Pospieszalski wrzuca wszystkich do jednego worka i sprawa załatwiona.
  • "Historycy kultury, bibliści, antropolodzy dawno już zauważyli, że na tle dawnych kultur (...) naród izraelski ze swym Prawem był zupełnie wyjątkowy. Z koncepcją jedynego żywego Boga – prawodawcy stojącego na straży m.in. wierności małżeńskiej i piętnującego pożądliwość. A odstępstwo od Jedynego Boga – Jahwe – nazwane było nierządem. Chrześcijaństwo, kontynuując tę wizję, stworzyło znany nam model kultury, którego, chcąc nie chcąc, jesteśmy spadkobiercami i depozytariuszami. Opanowanie i skanalizowanie tej potężnej energii w rodzinie zapewniło naszej cywilizacji dynamiczny rozwój." - nie chcę być złośliwy, ale model kultury stworzony przez chrześcijaństwo, a przywołany przez autora stał się podobny do tego, co znamy obecnie, dopiero po pierwszej wojnie światowej. swoją drogą, on też nie jest doskonały, co można bez trudu zauważyć, więc nie przesadzałbym z jakąś gloryfikacją. zaś sformułowanie "naszej cywilizacji" jest błędne z naukowego punktu widzenia. powinno się raczej napisać "cywilizacji opartej na korzeniach judeochrześcijańskich" albo podobnie. niby drobiazg, ale psuje całe zdanie.

  • "Kariera tabletki antykoncepcyjnej, zamiast naturalnej metody obserwacji płodności, faszerowanie się przez miliony kobiet hormonami to przejaw nie tylko wygodnictwa. Wygląda na to, że panie dały sobie wmówić, iż lepiej wziąć rano tabletkę, bo nie wiadomo, z kim wieczorem wylądują w łóżku." - naprawdę rzadko się spotyka w mediach tak chamskie i obraźliwe wypowiedzi. mam dla wszystkich kobiet stosujących antykoncepcję hormonalną wiadomość: zdaniem pana Pospieszalskiego jesteście po prostu puszczalskie (przepraszam za wyrażenie). i nieważne jest, że procentowo pigułki są najskuteczniejszym środkiem antykoncepcyjnym, że teoretycznie może stosować je prawie każda kobieta (wyjąwszy wrodzone schorzenia i przeciwwskazania zdarzające się w przy każdym środku farmaceutycznym), że regulują miesiączkowanie i zmniejszają bolesne objawy z nim związane. nie, według Pospieszalskiego każda kobieta używająca pigułek antykoncepcyjnych ma zapewne jeden cel: przespać się z kimś, najlepiej każdego dnia z kim innym. ręce opadają, kiedy słucha się takich bzdur. Pospieszalski uważa także dziewczynki i dziewczęta za potencjalne puszczalskie, czemu daje wyraz w cytowanym poniżej zdaniu.
  • "To samo założenie tkwi w idei zaszczepienia całych roczników jedenastoletnich dziewczynek przeciw wirusowi raka szyjki macicy HPV. Przekonano bowiem rodziców, że ich córeczki o niczym innym nie marzą, tylko żeby zmieniać partnerów albo uprawiać seks grupowy." - czytając tego typu wypowiedzi zastanawiam się: czy redaktor Pospieszalski ma w domu komputer, czy umie go używać, czy słyszał o czymś takim, jak wyszukiwarka internetowa, czy zna określenie "następujące czynniki ryzyka" (czyli w domyśle: więcej niż jeden), wreszcie: czy zna pojęcie "uczciwość". gdyby zechciał się choć trochę wysilić, bez trudu mógłby sprawdzić na przykład tutaj, że czynnikami ryzyka zachorowania na raka szyki macicy są między innymi: palenie papierosów, przebyta radioterapia na okolicę miednicy małej, niedobór prowitaminy A, karotenoidów i witaminy C oraz obciążenie genetyczne (rak szyjki macicy w rodzinie). jednakże wymienione przeze mnie czynniki nie pasują do z góry założonej tezy, więc są oczywiście pominięte w przywołanym artykule. to się nazywa rzetelność dziennikarska... Sławomir Zagórski, szef działu nauki w GW, w tym komentarzu odnosi się do artykułu Pospieszalskiego, podpierając się danymi statystycznymi, więc obiektywnie - polecam lekturę.
  • "Antykoncepcja, lateksowa propaganda i tzw. profilaktyka chorób przenoszonych drogą płciową – owszem zabezpiecza, ale w pierwszej kolejności przynosi gigantyczne zyski koncernom." - czy autorowi się to podoba, czy nie, stosowanie antykoncepcji oraz środków farmaceutycznych zabezpieczających przed chorobami przenoszonymi drogą płciową przynosi komuś zyski. gdyby ktoś nie wiedział, żyjemy w świecie, w którym wieloma aspektami rządzi pieniądz i chęć zysku. zdaje się, że to się nazywa rentowność. nie trzeba posiadać doktoratu z zakresu ekonomii, żeby stwierdzić, że przedsiębiorstwo, które zainwestowało określoną sumę w prace badawczo-rozwojowe będzie oczekiwało zwrotu z tej inwestycji. jeśli Pospieszalskiemu przeszkadza wszechwładza korporacji, niech się zajmie walką z nimi, zamiast pleść bzdury na temat rzeczy, o których ma raczej słabe pojęcie. swoją drogą ogromna liczba użytecznych wynalazków stosowanych na co dzień przez wszystkich została najpierw przetestowana przez wojsko. i co? i nikomu to jakoś nie przeszkadza, bo tak zwana ludzkość może z tego korzystać. choć bynajmniej nie wszyscy darzą wojsko sympatią.
myślę, że redaktorowi Pospieszalskiemu przydałoby przed napisaniem kolejnego równie "światłego" artykułu sprawdzenie faktów, o których ma zamiar pisać oraz wyobrażenie sobie hipotetycznej sytuacji: mój syn/córka jest gejem/lesbijką - czy napisałbym to samo i tak samo?

za akapit dotyczący tabletki antykoncepcyjnej i szczepień przeciw zakażeniu wirusem raka szyjki macicy Pospieszalski powiniem zostać zgłoszony do tytułu "Szowinista Roku" przyznawanego przez "Wysokie Obcasy" wraz tytułem "Kobiety Roku". natomiast ode mnie prywatnie otrzymuje tytuł "Cham Roku" za powyższą wypowiedź.


rewolucja homoseksualna?

kiedyś napisałem: "Dziennik to ścierwo". dzisiaj podobnie mógłbym napisać o "Rzeczypospolitej". z tym, że może nie ścierwo, ale szambo, z którego wylewa się śmierdząca zawartość.

taką reakcję z mojej strony spowodowały dwa artykuły zamieszczone w tymże dzienniku. autorami tych artykułów są Tomasz P. Terlikowski i Jan Pospieszalski. cała sprawa zaczęła się od artykułu Terlikowskiego, zamieszczonego tutaj. ograniczę się do najlepszych "kwiatków" z tego artykułu.

autor pisze między innymi:
  • "Analiza sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów musi prowadzić do wniosku, że celem jest zburzenie cywilizacji zachodniej zbudowanej na normach i wartościach judeochrześcijańskich, a także na pełnej akceptacji i ochronie rodziny." - a skąd przeświadczenie, że musi prowadzić? poza tym jeśli cywilizacja zachodnia tak chroni rodzinę, to skąd się bierze tyle rozwodów, patologii, przemocy w rodzinie? interesującą sprawą jest na przykład rosnący przyrost naturalny w świeckiej Francji. może kwestia leży w odpowiednim ustawodawstwie, które równocześnie dopuszcza legalizację związków partnerskich, także jednopłciowych.
  • (dotyczy słowa: gej) - "Przeciwnie – zakłada bardzo konkretne poglądy moralne, czyli uznanie, że homo-, bi- i heteroseksualizm są tak samo uprawnionym sposobem uprawiania seksu i budowania relacji. Wniosek z tego założenia może zaś być tylko jeden: nie ma powodów, by jedną z tych orientacji uznawać za lepszą czy bardziej pożądaną od innych." - ależ dokładnie tak jest. przyjmując za autorem ograniczenie się do tych dwóch kwestii, wszystkie orientacje seksualne są tak samo uprawione, jeśli chodzi o budowanie relacji czy uprawianie seksu. natomiast to, czy ich praktykowanie jest zgodne z wiarą czy systemem wartości wyznawanym przez daną osobę, jest zupełnie inną sprawą. kwestia zaś normalności przywodzi na myśl powiedzenie psychiatryczno-psychologiczne: "Nie ma ludzi normalnych, są tylko nieprzebadani". zaś akceptowalność jest kwestią pewnej umowy społecznej zakładającej, że akceptowalne jest to, co nie narusza wolności i godności drugiej osoby. przy tej okazji przypominam, że mówię o relacji dwóch dorosłych osób, a więc osób (upraszczając) mogących stanowić samodzielnie o sobie.
  • "Jeśli godzimy się na uznanie, że prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunkach dwóch partnerów, a jedynym celem jest zadowolenie uczestników tej relacji, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską." - widzę tutaj krzywdzące założenie, że jedynym celem relacji homoseksualnej jest dostarczanie zadowolenia uczestnikom, co według autora automatycznie jest sprzeczne z dochowaniem wierności partnerowi. ponadto autor obraża w tym momencie również pary heteroseksualne, które świadomie nie chcą mieć dzieci. one zapewne też są przez autora uznani za gorszą kategorię.
dla wyrobienia sobie lepszej opinii na temat przywołanego przeze mnie artykułu Terlikowskiego gorąco polecam zapoznanie się z odpowiedzią Kazimierza Bema i Jarosława Makowskiego zamieszczoną tutaj. autorzy dysponują fachową wiedzą historyczno-teologiczną i dokonują naukowej analizy "rewelacji" zamieszczonych w Rzeczypospolitej (właściwie powinienem napisać: "bełkotu urągającego inteligencji czytelników").

zapewne Terlikowski nie czyta mojego bloga, ale chciałbym tą drogą złożyć mu serdeczne podziękowanie za to, że nie wpadł mu do głowy pomysł zostania księdzem albo wstąpienia do jakiegoś zakonu "nauczającego (takiego jak na przykład dominikanie, jezuici czy redemptoryści). aktualnie brednie wygłaszane przez niego jako "dziennikarza" są przede wszystkim kojarzone z jego nazwiskiem czy gazetą drukującą jego artykuły, ale na szczęście nie są automatycznie kojarzone z nauczaniem Kościoła, do którego należę. nie ukrywam, że jest mi bardzo przykro, kiedy jeden z moich braci (hmmm...) pisze coś takiego, w dodatku powołując się na Pismo Święte.

myślę, że najlepiej wyrazi moje odczucia zdanie z przywołanego przeze mnie artykułu z GW: "Zapytajmy na koniec: czy dla chrześcijaństwa i nauczania Mistrza z Nazaretu może być większa szkoda niż ta, gdy pod jego sztandarem i w jego imię odziera się ludzi z godności i poniża?"

P. S.
z niektórymi kwestiami przytoczonymi przez Terlikowskiego się zgadzam, co jednakże nie przesłania mi tego, że styl i język, jakim napisany jest jego artykuł, są niedopuszczalne.


dymisja pani minister

jak wiadomo, minister Agnieszka Chłoń-Domińczak złożyła dymisję, która została przyjęta przez premiera Donalda Tuska. ta z pozoru banalna informacja nie jest zwykłą informacją. jest kolejnym dowodem na nieudolność aktualnego rządu oraz na to, że dla premiera Tuska nie jest ważne państwo, ale posada premiera jako dobry start do ubiegania się o prezydenturę w 201o roku.

GW w tym artykule informuje o powodach odejścia pani minister. po jej wypowiedziach widać, że jest kobietą z klasą, w przeciwieństwie do większości polityków. do tego nie jest związana z żadną partią i pomimo stosunkowo młodego wieku jest wysokiej klasy fachowcem. ale jak widać, komuś było to nie w smak, więc po powrocie z urlopu macierzyńskiego pani minister odebrano większość kompetencji oraz najważniejsze zadanie - dokończenie zmian w systemie emerytalnym. więcej o pani minister można przeczytać tutaj.

symptomatyczny tytuł swojego komentarza dała Dominika Wielowieyska: "Tak się buduje Polskę 2030." polecam lekturze szczególnie trzeci i czwarty akapit. zwłaszcza w czwartym akapicie widać prawdę o Polakach...


Etykiety: | 0 komentarze

jeszcze o narkotykach

Jan Smoleński w artykule zamieszczonym tutaj dokonuje trafnej analizy bzdurnego komentarza Piotra Gabryela zamieszczonego tutaj. trzeba przyznać, że robi to wyśmienicie.

już pierwsze zdanie znamionuje dużą klasę i dystans "Staram się nie kojarzyć automatycznie prawicowców z demagogią i ideologiczną odpornością na fakty, cóż jednak począć, gdy argumentów przeciw mojej dobrej woli dostarczają mi sami prawicowcy?" ;-)

Gabryel powołuje się w swoim komentarzu na politykę Rudolpha Giulianiego, burmistrza Nowego Jorku, pod którego rządami spadła przestępczość. jednakże, jak pisze Smoleński, nie ma dowodów na to, że spadek przestępczości był wynikiem polityki Giulianiego, a nie na przykład częścią ogólnego trendu. poza tym oprócz samego spadku przestępczości ważny jest również wizerunek policji w społeczeństwie. wzrost o 60 % ilości skarg na działania policji chyba nie świadczy o poprawie tego wizerunku.

nie chcę zanudzać szanownych czytelników, więc odniosę się tylko do zdań, które wydały mi się ważne:
  • "Powiedzmy sobie wprost: absurdem jest twierdzenie, że od dzieciaka ze skrętem lub bezdomnego narkomana trafi się do bossa wielkiego gangu przemytników lub producentów narkotyków." - zgadzam się w zupełności. wystarczy obejrzeć dowolny dobrze zrobiony film dotyczący tematyki handlu narkotykami, żeby się dowiedzieć, że do handlarzy można dotrzeć pracą operacyjną, a nie kontrolowaniem dzieciaków czy imprezowiczów.
  • "A funkcjonariusze patrolujący nasze ulice nie powinni się kojarzyć wszystkim nastolatkom z upokarzającym rytuałem wywracania kieszeni, bo w tych kieszeniach nie znajdziemy adresu szefa grupy przestępczej." - również zgoda. młodzież nie nabierze szacunku do policji w ten sposób. a jak nie będzie szanować policji w młodym wieku, to w wieku dojrzałym trudno, żeby szanowała państwo, którego policja jest funkcjonariuszem.
  • "I jeszcze banał, który niestety w tym kontekście trzeba powtórzyć: narkomania to choroba, karami chorego się nie wyleczy." - komentarz zbędny.
  • "...warto jeszcze zadać sobie takie pytanie: co gorzej wpłynie na kręgosłup moralny młodego człowieka – skręt, czy odsiadka z regularnymi gangsterami?" - odpowiedź nasuwa się sama...


polityka narkotykowa

z okazji Międzynarodowego Dnia Solidarności z Osobami Uzależnionymi od Narkotyków GW zajęła się tematem uzależnień, inicjując akcję "My, narkopolacy" (więcej tutaj). bardzo dobrze, że ktoś się tym tematem zajmuje w sposób profesjonalny (opinie ekspertów, próba zmiany mentalności społeczeństwa).

nie zamierzam się wymądrzać na temat uzależnień, bo się na tym kompletnie nie znam, natomiast przemawia do mnie tytuł debaty zorganizowanej pod patronatem GW: "Wojna z narkotykami nie może być wojną z ludźmi". wielu ludzi (szczególnie polityków) głosząc hasła walki z narkotykami zapomina, że w tym wszystkim najważniejszy jest człowiek. zagubiony, słaby, bezradny, potrzebujący naszej pomocy. zamiast której często otrzymuje tylko kolejną ustawę, która owszem, proponuje karanie, ale nie proponuje skutecznego powrotu do społeczeństwa w przypadku wykazania takiej chęci przez osobą uzależnioną.

skoro o skuteczności (lub jej braku) konkretnego prawodawstwa i sposobów leczenia wypowiadają się osoby zajmujące się tym na co dzień lub mające osobiste doświadczenia z uzależnieniem, zasadnym jest przysłuchanie się temu, co mówią.

a mówią między innymi, że:
  • powinna nastapić dekryminalizacja posiadania niektórych narkotyków i wprowadzenie surowych kar dla sprzedających (prof. Wiktor Osiatyński, dr Marek Balicki, Kajetan Dubiel),
  • brak wiarygodności i oparcia na aktualnych badaniach obniża działania prewencyjne; choćby ze względu na przesłanki finansowe opłaca się prowadzić programy substytucyjne (Katarzyna Malinowska-Sempruch),
  • ze względu na obowiązujące prawo pewna działalność (programy redukcji szkód) jest bardzo utrudniona czy wręcz niemożliwa (Grzegorz Wodowski).
pełen zapis debaty znajduje się tutaj.

Krytyka Polityczna wydała książkę pod tytułem "Polityka narkotykowa". sądząc po tytule (narkotykowa, nie antynarkotykowa) i spisie treści, jest tam opisana polityka państwa nakierowana nie raczej na karanie, ale na powrót do społeczeństwa ludzi uzależnionych, a sam problem potraktowany jest kompleksowo, nie tylko jako kwestia kryminalna (skądinąd bardzo medialna, ale nie dająca oglądu całości).

w zajawce książki zamieszczonej tutaj redakcja KP pisze: "Obok krótkiej historii narkomanii w Polsce czytelnik znajdzie tu m. in. przegląd metod i instrumentów polityki antynarkotykowej stosowanych w Europie, diagnozę czarnego rynku w naszym kraju, analizę obowiązujących regulacji prawnych i krytyczny zarys klasowych uwarunkowań problemu. Przedstawiamy też konkretne propozycje działań dla polskich polityków i terapeutów."

Sławomir Sierakowski i Katarzyna Malinowska - Sempruch na łamach KP stawiają niewesołą diagnozę dotyczącą stosunku naszego państwa do problemu środków psychoaktywnych. wynika z niej między innymi, że:
  • polityka państwowa prowadzona jest źle, bo jest "niezwykle represywna" w stosunku do osób zażywających,
  • "Statystyki sądowe w ostatnich latach wskazują drastyczny wzrost skazań za posiadanie niewielkich ilości substancji zakazanych, bardzo niewiele za to poprawiła się wykrywalność produkcji i hurtowego handlu", co jest znamienne jeśli chodzi o skuteczność działań policji,
  • "NFZ wydaje miliony złotych na tzw. leczenie abstynencyjne, na temat którego nie ma u nas badań naukowych!", co z kolei stawia pod znakiem zapytania sensowność działań medycznych związanych z leczeniem,
  • "Przez ponad dziesięć lat od rozpoczęcia terapii substytucyjnej w Polsce nieudolne i moralizatorskie zarazem państwo nie potrafi zagwarantować wszystkim równego dostępu do skutecznego leczenia." - no tak, cały czas są przecież ważniejsze sprawy do załatwienia. w międzyczasie niektóry umrą, robiąc państwu przysługę,
  • "Doświadczenia innych krajów wskazują, że wsadzanie użytkowników do więzień nie zmniejsza ani popytu, ani dostępności substancji psychoaktywnych. Generuje za to społeczne koszty: utrudnia leczenie uzależnionych, a zdrowych (np. „imprezowych” palaczy marihuany) spycha w objęcia kryminalnego podziemia." - ale po co Polska ma korzystać z doświadczeń innych krajów, przecież jesteśmy najmądrzejsi.
w ogóle K. Malinowska - Sempruch zrobiła na mnie duże wrażenie, kiedy przeczytałem wywiad z nią zamieszczony w Wysokich Obcasach. moim zdaniem jest ona duchowym dzieckiem Jacka Kuronia. gdyby więcej ludzi z jej podejściem do służby publicznej działało w Polsce, nasz kraj wyglądałby inaczej. oczywiście potrzeba również zmiany prawa, bo wierzę, że wielu ludzi bezinteresownie działających na rzecz innych w naszym kraju jest, tylko machina biurokratyczna i przepisy im nie pozwalają na rozwinięcie skrzydeł.


parę uwag po Kongresie Kobiet

najpierw podaję do wiadomości list napisany przez Wiktora Osiatyńskiego pod znamiennym tytułem: "A czy ty jesteś feministą?". odpowiadam: "tak, jestem." i nie wstydzę się tego, a nawet jestem z tego dumny. jak napisała malgo na forum feminoteki.pl, cytując Susan Sontag: "Każdy rozsądny człowiek jest feministą/ką". wiele w tym prawdy.

szczególnie poruszająca jest laudacja wygłoszona przez Kazimierę Szczukę na cześć Henryki Krzywonos-Strycharskiej, ogłoszonej Polką dwudziestolecia (1989-2009). bardzo ważne jest, że postać tego formatu została wreszcie doceniona, a wraz z nią tysiące kobiet, które współtworzyły "Solidarność". nie były one dotychczas wspominane przy żadnych obchodach rocznicowych, a ich prawa zostały pomijane podczas przemian ustrojowych. to one wykonywały niewdzięczną pracę "na zapleczu", to one przewoziły bibułę w dziecinnych wózkach, to one oprócz obowiązków zawodowych i domowych znajdowały czas, aby działać w opozycji. im i pani Henryce należy się wielki szacunek za ich bezinteresowną, pełną poświęceń i wyrzeczeń profesjonalną pracę na rzecz demokratycznej i obywatelskiej Polski.

bardzo ważne dla zdania sobie sprawy z zadań stojących przed kobietami w kwestii walki o ich i nie tylko ich prawa było wystąpienie dr Agnieszki Graff. nic dodać, nic ująć. mądre, wyważone, prawdziwe. oby jak najszybciej się ziściły postulaty tam zawarte.

bardzo ciekawy jest tekst Jana Smoleńskiego z Krytyki Politycznej (syna Pawła Smoleńskiego z GW?), dostępny tutaj, a będący relacją z panelu dyskusyjnego zatytułowanego "Kobiety i związki zawodowe – kobieta w walce o prawa pracownicze". autor między innymi wypowiada takie słowa, dla mnie bardzo znamienne: "Związkowczynie mówiły jednym językiem – językiem solidarności pracowniczej i solidarności kobiecej, solidarności grup opresjonowanych" i "Neoliberalny kapitalizm jest z gruntu patriarchalny, wyzyskuje pracowników, a wśród nich – kobiety najbardziej." swoją drogą ciekawe, gdzie ten Jan Smoleński taki mądry nagle wyrósł... nieistotne, czy jest synem Pawła Smoleńskiego, czy nie, na pewno rodzice są z niego dumni, a Krytyka Polityczna ma dużą pociechę ;-)

na koniec pozostaje mieć nadzieję, że Biuro Kongresu Kobiet, o którym mowa tutaj, będzie działało prężnie, odważnie i skutecznie na rzecz wszystkich kobiet w Polsce. czego kobietom, sobie i Polsce życzę. powodzenia!

jakby ktoś chciał jeszcze poczytać, to Rita Suszek zamieściła swoją relację z Kongresu Kobiet.


o rodzeniu i posiadaniu dzieci

tutaj jest ciekawy artykuł na temat odszkodowania zasądzonego dla matki 9-letniego Szymona. dziecko wskutek ewidentnego błędu lekarzy i ich opieszałości urodziło się kalekie.

uważam, że te pieniądze powinny być wypłacane nie z kasy szpitala, który i tak jest zadłużony (swoją drogą polisy nie wykupili, czy jak?), ale z kieszeni lekarzy, którzy do tego dopuścili. może to nauczyłoby jednego z drugim rozumu i odpowiedzialności za swoje postępowanie. nie mają? niech wezmą kredyt, sprzedadzą mieszkanie, dom, samochód albo nerkę, ale niech poniosą konsekwencje swoich błędów.

nie przepadam za USA, ale tam jest to elegancko załatwione. spartoliłeś coś - płacisz. chyba, że masz polisę, wtedy płaci towarzystwo ubezpieczeniowe. ale ty za to płacisz składki. proste. podobnie powinno być w przypadku badań prenatalnych i odszkodowań z tytułu tak zwanego "złego urodzenia" (wiem, sformułowanie nieszczególne), choć tu jest sprawa dużo bardziej zagmatwana ze względu na samą materię. ale mechanizm odpowiedzialności powinien być ten sam.

w pewnym sensie powiązany z poruszoną przeze mnie tematyką jest artykuł zamieszczony tutaj. widać z niego jasno, że porządną politykę prorodzinną można prowadzić nawet w kraju o nie aż tak dużej zamożności, doświadczonym również przez rządy komunistyczne, w kraju będącym nieomal europejskim synonimem biedy i ubóstwa. mianowicie w Rumunii. świadomie używam przerysowanych określeń, aby pokazać, że nie trzeba być Szwecją czy Francją, żeby zadbać o wzrost przyrostu naturalnego i zapobiec gwałtownemu zestarzeniu się społeczeństwa, a co za tym idzie, załamaniu gospodarczemu w przyszłości.

trzeba tylko chcieć o tym pomyśleć, chcieć się tym zająć, odłożyć na bok różnice światopoglądowe i prywatne animozje, zaprzestać małych wojenek i wykorzystywania ważnych spraw do zwiększania słupków w sondażach. trzeba chcieć pomyśleć o przyszłości nie tylko w horyzoncie najbliższych wyborów, ale w horyzoncie przyszłości swoich dzieci i wnuków. jak widać, w Rumunii są mądrzejsi politycy niż w Polsce, przynajmniej w tej kwestii, która last but not least jest kwestią dotyczącą przyszłości całego narodu, a więc w pewnym sensie sprawdzianem patriotyzmu.

a co mamy w Polsce w ramach tak zwanej polityki polityki prorodzinnej?
oto, co mamy:
  • becikowe (ale tylko dla kobiet chodzących do lekarza i mogących swoje wizyty udokumentować),
  • debilny pomysł rejestracji ciężarnych kobiet, z którego się na szczęście wycofano (podobna ewidencja była w Rumunii pod rządami Ceausescu),
  • deklaracje polityków o pomocy matkom z jednej strony, a z drugiej zamykanie żłobków i przedszkoli,
  • z jednej strony kodeks pracy, który nie pozwala zwolnić kobiety będącej w ciąży czy na urlopie macierzyńskim/wychowawczym, a z drugiej strony pracodawców, którzy większość kobiet wracających do pracy natychmiast zwalniają,
  • brak tradycji wykonywania przez kobiety wychowujące małe dzieci niektórych prac w domu, na pół etatu, przez parę dni w tygodniu. tradycji na zgniłym i zepsutym Zachodzie bardzo popularnej. ale przecież co się będzie Polska dobrymi rozwiązaniami inspirować. lepiej wymyślać koło od nowa...
  • traktowanie matek z dzieckiem jak osoby nieomal upośledzone i tworzenie swoistych gett,
  • zamykanie przestrzeni publicznej dla kobiety z wózkiem poprzez bariery architektoniczne (fundacja MaMa wie duuużo na ten temat),
...i inne przykłady "mądrych" rozwiązań.

i dziwić się, że w Polsce spada przyrost naturalny. a ja się zapytam: a jak ma rosnąć, skoro posiadanie dziecka wiąże się z tyloma problemami. nie mówię o posiadaniu dzieci (więcej niż 1), które graniczy z heroizmem ze względów "organizacyjnych", że nie wspomnę o kłopotach innego rodzaju.


5 lat bez Jacka Kuronia...

dzisiaj mija piąta rocznica śmierci Jacka Kuronia. nie zamierzam podejmować choćby próby oceny jego dokonań dla Polski, jednakże chociażby za te parę rzeczy wymienionych niżej przez mnie należy mu się cześć i chwała, co podkreślam z całą stanowczością.

a mianowicie za:
  • bezinteresowną służbę Polsce,
  • rzadką w dzisiejszych czasach umiejętność przyznania się do błędów
  • zmianę poglądów popartą głęboką refleksją, a nie doraźnymi korzyściami,
  • umiejętność przekucia w czyn głoszonych przez siebie idei,
  • nieustanną chęć pomagania bliźnim, bez względu na cenę,
  • orędownictwo przebaczania i pojednania,
  • a przede wszystkim za wielkie, wielkie serce otwarte dla każdego
należą Mu się dobre myśli, dobre wspomnienia, dobra pamięć.

wiem na pewno, że ludzi tego formatu jest w Polsce niewielu. tym bardziej należy upamiętniać jego dokonania i wprowadzać w czyn jego ideały.

P. S.
tutaj są artykuły w GW poświęcone Jackowi. tutaj jest tekst, który ukazał się w GW po Jego śmierci. a tutaj jest strona internetowa Uniwersytetu Powszechnego w Teremiskach, który Jacek założył ze swoją żoną Danutą i który uczy młodych ludzi tych wartości, które głosił przez całe życie Jacek Kuroń. warto przekazać tam 1% swojego podatku.