jeszcze parę słów o in vitro

tutaj jest wypowiedź kobiety, która jest w ciąży uzyskanej drogą in vitro. wypowiedź ta została odczytana na publicznym wysłuchaniu w sprawie in vitro w Sejmie RP, które odbyło się w dniu 24.02.2009 r.

muszę powiedzieć, że dawno nic mną tak nie poruszyło, jak wypowiedź tej kobiety (gorąco zachęcam do zapoznania się z całością). wypowiedź ta jest poruszająca przede wszystkim ze względu na swoją autentyczność, ale także ze względu na cytowane wypowiedzi hierarchów KRK, lekarzy i innych osób, które uważały za stosowne wypowiedzieć się na ten temat i odniesienie ich do życia konkretnej kobiety. będącej jednostką ludzką żyjącą i czującą, ale według biskupów i lekarzy nie zasługującą na szacunek i troskę.

samo nauczanie Kościoła w kwestii in vitro jest oczywiście kwestią dyskusyjną. w danej chwili jest, jakie jest, może kiedyś Kościół zmieni nauczanie również w tej kwestii, jak stało się to z nauczaniem dotyczącym na przykład transplantologii czy samobójców. natomiast rzeczą, z którą absolutnie nie mogę się pogodzić, jest w tych wypowiedziach brak szacunku do innych ludzi widoczny w podejściu Kościoła i ludzi z nim związanych, a przynajmniej powołujących się na jego naukę. ten brak szacunku często przeradza się w pogardę, której bardzo niedaleko do nienawiści.

mam głębokie przekonanie, że każdemu człowiekowi należy się szacunek.
uważam również, że każdy człowiek ma:
- prawo do prywatności,
- prawo do tego, żeby nikt nie decydował o tym, czy jego dziecko jest gorsze od innych, bo zostało poczęte in vitro,
- prawo do tego, żeby druga osoba nie ferowała łatwych wyroków na podstawie błędnych przesłanek, swojej niewiedzy i lęków,
- prawo do postępowania zgodnie ze swoim sumieniem, o ile nie narusza to godności drugiej osoby,
- prawo do wykorzystania najnowszych zdobyczy medycyny w przezwyciężeniu swoich niedomagań zdrowotnych.

zacytuję tylko jeden fragment: "My, ludzie niepłodni, nie mamy się czego wstydzić. Niech wstydzą się ci, którzy poczynają swoje dzieci w aktach przemocy i gwałtu, w zamroczeniu alkoholowym, w wyniku zdrad. Dla których poczęte dziecko jest wypadkiem przy pracy, niechcianym odpadem. Tych ludzi Kościół katolicki nie rozlicza z "godności poczęcia", bo zakłada ją automatycznie. Wszak mieli szczęście począć dzieci w wymiętej pościeli, a nie na fotelu ginekologicznym. Nie pozwolę się upokarzać i poniżać. Czuję się dumna z tego, że razem z mężem przetrwaliśmy okropne, gorzkie cztery lata. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie miłość. Jesteśmy dumni z tego, że nasze dziecko poczęło się z miłości i w miłości."

obrazuje on niestety częstą dla Kościoła katolickiego hipokryzję. jeśli coś jest pobłogosławione przez Kościół (w tym wypadku małżeństwo), to automatycznie jest dobre, jeśli nie jest lub nie do końca jest zgodne z nauczaniem Kościoła, z definicji jest złe. koniec i kropka. białe - czarne, żadnych niuansów, żadnej próby zrozumienia, żadnej empatii. prawda, że to proste? może mi się wydaje, ale niebezpiecznie blisko stąd do definiowania świata w kategoriach "swoi" - "obcy" i budowania na tym podstawy do "rządu dusz".

nikt również nie broni parlamentarzystom posiadania poglądów politycznych i ich głoszenia, ale prawo powinno być stanowione w taki sposób, aby było częścią wspólną poglądów jak największej liczby obywateli. może to nie dla wszystkich jest oczywiste, dla mnie na przykład jest: jeśli coś jest dozwolone, nie oznacza to, że jest nakazane.


Etykiety: , |

0 komentarze: